Aktualizacje

1.06.2015
Założyłam wattpada. Powoli będę przenosić tam swoje opowiadania:)
http://www.wattpad.com/user/Maczin_


15.08.2015
Dodany post z okazji 3 lat bloga!

sobota, 27 lipca 2013

3 part, "Life or Death?"

Hej? ^^"  Trzy miesiące... No ładnie. Pozabijajcie, jeśli jeszcze ktoś tu został : O .
Jedna, jedyna odpowiedź: blokada.  Naprawdę, mam blokadę... a do tego wszystko co piszę, jest takie... wrrr... Ech. Z poniższym męczyłam się 1,5 miesiąca... Zaczęłam to pisać jakoś w czerwcu. No i proszę. Przynajmniej skończyłam! Chcę przebrnąć przez to i skończyć. Źle się czuję w tym opowiadaniu .___.  

Krótko, nie sprawdzane.~
***

Nie wiedział jakim cudem udało im się wyjść ze szpitala niezauważonym. Co chwilę musiał zmieniać trasę, aby nie trafić na pielęgniarkę, dlatego też krótka wędrówka po budynku zajęła im naprawdę sporo czasu. Przynajmniej teraz byli już na zewnątrz i mogli odetchnąć świeżym powietrzem.
- Terapia przynosi skutki? - spytał Tao po dłużej chwili milczenia, gdy przechadzali się po pobliskim parku. Zbliżała się północ, więc nic dziwnego, że nikogo nie było, ale to dobrze, przynajmniej nikt nie widział Krisa w szpitalnej piżamie. A trzeba było przyznać, że to był bardzo ciekawy widok. Nie na co dzień widuje się prawie dorosłego mężczyznę w piżamie z misiami i kotkami, nieprawdaż?

Zauważył, że chłopak od jakiegoś czasu nie miał ataku kaszlu. Czyżby udało mu się wybłagać siłę wyższą, aby zrobiła coś w tym kierunku? Może jednak będzie to nagłe uzdrowienie? Miał nadzieję, że jeśli to nastąpi, to zaliczy swoją pracę i będzie mógł wrócić; nie widziało mu się następne pół roku w zaświatach z tymi, dosłownie, sztywniakami. 

- O dziwo tak. Nie jakieś tam wielkie, ale czuję się naprawdę dobrze i nie wiem po co mnie trzymają. Sporo osób umiera na raka w domach - powiedział z nieco skwaszonym uśmiechem. Przysiadł na ławce, przeciągając się i lekko ziewając. Poklepał miejsce obok siebie w zapraszającym geście. Nie musiał długo czekać, jak brunet rozsiadł się niedaleko niego i coś cicho westchnął pod nosem.

- Nie wierzysz, że możesz wyzdrowieć?

- Zacznijmy od tego, że w nic nie wierzę. Nie żyję nadzieją, po prostu liczę na jutro. To co przyniesie, to będzie. Jestem na wszystko przygotowany.

Kris wyciągnął się na ławce i spojrzał w niebo, zakładając dłonie za głowę. Wziął głębszy wdech, przerywając ciszę, która ostatnimi czasy była często obecna pomiędzy chłopakami. Blondyn drgnął, gdy poczuł dotyk dłoni Zitao na swoim ramieniu.

- Hm?

Skierował ku niemu głowę, spoglądając w jego oczy i próbując odgadnąć myśli chłopaka.

- A jednak wyczułeś. - Zadowolony uśmieszek wkradł się na usta Pandy, który zabrał dłoń. - Czyli nie jest tak źle!

- Twierdzisz, że nie potrafię poczuć, jak ktoś pacnie mi rękę na moje ciało? - spytał niezadowolony Kris, marszcząc brwi.

- Nie, twierdzę, że ostatnio jesteś tak zamyślonym i myślałem, że nie zwrócisz na to uwagi. Zakochańcu - dodał już nieco złośliwie, szczerząc swoje zęby w niesamowicie wrednym uśmiechu. Uwielbiał denerwować starszego, zwłaszcza jeśli chodziło o takie sprawy! Przynajmniej wtedy odwracał na chwilę jego uwagę od choroby i melancholijnych myśli.  A poza tym Kris wyglądał... słodko (?) jak się denerwował!

- Nie jestem zakochany! Ciekawe w kim?! - prychnięcie dotarło do uszu Zitao.

- No nie wiem, nie wiem... Może we mnie? - wypiął dumnie pierś i sprawnie uniknął ciosu, który chciał zadać mu chłopak. No cóż, duch był zawsze krok do przodu, we wszystkim!

- Tak, a ja jestem Romeo. - Wywrócił oczami, ograniczając swoją złość.

- Mogę być Julią?! - pisnął podekscytowany brunet, przyklejając się do ramienia zaskoczonego Fan'a. Jego mina wyrażała jedno, wielkie "WTF?!".

- Em... Kiedy zmieniłeś orientację? I płeć?

- Dzisiaj! A co, nie podoba się? Nie chciałbyś trochę miłości, hm? Moja jest darmowa, wakacyjna promocja. - Oparł dłonie na klatce piersiowej starszego i nachylił się nad nim, uśmiechając delikatnie, widząc jego reakcję, a raczej jej brak... Miał wrażenie, że na chwilę przestał oddychać, gdy zbliżył się do jego ust. Dmuchnął lekko w nie, a sam oblizał swoje wargi. Zrobił ruch, jakby chciał go pocałować, jednak w ostatnim momencie zmienił kierunek na jego policzek. Po prostu... Stchórzył. Zdawało mu się, że przez chwilę zobaczył zawiedzione spojrzenie Krisa, ale... Nie, przewidzenia, zdecydowanie.
Zeskoczył z ławki i teatralnie otrzepał spodnie.

- Wracamy? Zimno trochę.


Cisza pomiędzy nimi jeszcze nigdy nie była tak ciężka i niepewna.


***


- Nie podoba mi się to.

Kris spojrzał zaskoczony na chłopaka, gdy skończył wysyłać kolejną wiadomość na Twitterze.  To aż niemożliwe, ile osób może się tobą interesować i ciebie wspierać, chociaż zna cię tylko przez internet. Chłopak i tak nie miał nadziei w wyleczenie, jednakże miło było czytać te wszystkie rzeczy... No i je słyszeć, od Zitao oczywiście.
Usiadł wygodniej na szpitalnym łóżku i przeciągnął się lekko.

- Ale co ci się nie podoba? - spytał, widząc, że brunet marszczy czoło z niejakim niezadowoleniem.

- No to. Róże więdną za szybko. Widzisz? Kolejna. - Wyciągnął zniszczonego kwiatka, który po chwili wylądował w koszu.

- Jesteś pierdolnięty. - Kris wywrócił jedynie oczami. - Kwiatki jak kwiatki. I tak dziwne, że niektóre trzymają się już dwa tygodnie. Narkotyki w wodzie rozpuszczasz czy jak? - Spojrzał na niego podejrzliwie i dla pewności przyjrzał się wodzie w wazonie.

- Y-ym... To takie fajne... rośliny. Musisz chyba raczej poczekać na odpowiedź. - Uśmiechnął się i rozczochrał włosy blondyna, rozsiadając się wygodnie na jego łóżku. 
I znów cisza. Przepraszam bardzo, ale czy tu naprawdę trzeba wynająć jakąś orkiestrę, która przygrywałaby właśnie podczas takich akcji?
Od spaceru minęły zaledwie trzy dni, a jego nadal dręczyły wyrzuty sumienia, żal... że nie zrobił tego. Do pocałunku tak niewiele brakowało, a jednak i tak tego nie zrobił. Przecież był duchem, nawet jakby mu przyjebał, to nie poczułby bólu. Chociaż i pocałunku też nie. To taka ciężka sprawa... 
Wziął głębszy wdech, przeczesując dłonią swoje włosy. Wyczuł na sobie wzrok starszego.

- Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje - odezwał się złośliwym głosem Fan.

- Czy ty ostatnio nie za bardzo do mnie podskakujesz? To ja zazwyczaj jestem wredny! - oburzył się brunet, zakładając dłonie na piersi. - Powinienem się obrazić? - spytał jakby sam siebie, spoglądając na sufit. Drgnął, gdy poczuł ramiona oplatające go w pasie, a po chwili gorący oddech na karku.

- Nie, bo będzie mi smutno i kto mnie wtedy pocieszy? - Delikatny pocałunek na policzku, sprawił, że Tao spłonął krwistym rumieńcem. - Cieszę się, że zrozumieliśmy się.

I jedno, cholerne, pytanie... Jakim ja prawem wszystko czuję, skoro jestem duchem?! On nagina wszelkie prawa Boga!

Obserwuj