Aktualizacje

1.06.2015
Założyłam wattpada. Powoli będę przenosić tam swoje opowiadania:)
http://www.wattpad.com/user/Maczin_


15.08.2015
Dodany post z okazji 3 lat bloga!

wtorek, 27 października 2015

Dream [Baekai]

Na wattpadzie już się pojawiło ^^

Tytuł: Dream 
Paring: Baekai [Kai x Baekhyun] 
Gatunek: komedia, smut
Ostrzeżenia: sporo wulgaryzmów, >>smut<<, stalking 
Opis: Jongin ma problem ze swoimi snami, a Chen nie potrafi mu pomóc, a raczej - Beckham jest ważniejsza niż jakiś, gejowski sen Jongina.
A/N: Wybaczcie, że nic nie dodawałam, klasa maturalna uprzykrza mi życia. 



- Mm… Baekhyun… Nie jestem… - urwałem; słodkie usta Baekhyuna skutecznie mnie uciszyły. Zachłanne wargi chłopaka ani na moment nie odrywały się ode mnie. Mimo sporego doświadczenia w pocałunkach i tak miałem problem ze złapaniem oddechu. Mimowolnie zsunąłem dłonie z jego pasa na kształtne pośladki, czym wywołałem cichy chichot Byuna.

- Więc hetero tak kochają obmacywać męskie tyłki? - oparł swoje dłonie na moim umięśnionym torsie, który okrywała zwykła, biała koszula. - I chodzić do gejowskich klubów? - dodał z delikatnym uśmiechem. Jego palce coś kombinowały przy guzikach mojej koszuli.

Poczerwieniałem, chociaż i tak byłem czerwony od duchoty panującej w pomieszczeniu. Miałem wrażenie, że temperatura w klubie podnosiła się z sekundy na sekundę.

- Gejowskim…? W sensie…? - Strasznie powoli przychodziło mi myślenie. A nie przypominałem sobie, że piłem. Ba! Nie pamiętałem nawet, jak się tutaj dostałem. Jedyne, co rozjaśniało mi się w myślach, to mały fragment, gdy już(!) rozmawiałem z chłopakiem, a następnie obmacywanie w toalecie. Więc jak to wszystko…?

Baekhyun przewrócił oczami.

- Cholernie dziwny jesteś, ale dlatego mi się podobasz. - westchnął, przesuwając dłoń na mój policzek i głaszcząc go. Zabrakło mi oddechu i serce na chwile przystanęło. Zaraz… że co… jak?

- Kurwa, Baekhyun, ale ja cię nawet… - nim zdążyłem dokończy, obraz zaczął mi się rozmazywać, a słowa chłopaka w ogóle do mnie nie docierały, widziałem jak przez mgłę jak porusza ustami i nic więcej. Następnie była tylko ciemność.
I jakiś uporczywy hałas.




Chwile do mnie dochodziło, co się właśnie stało i skąd ten hałas. Ostatecznie mogłem odetchnąć. Znów głupi sen, chociaż nie powiem, nigdy tak popieprzonego nie miałem… No i oczywiście cudowna pobudka przez Chena, który uderzał drewnianą łyżką o metalowy garnek. To nie powinno być legalne.

- Kurwa! - jęknąłem żałośnie, gdy tylko nabrałem w sobie ostatnie pokłady siły. Był ranek, ledwie, co mnie obudził, a ja już umierałem. Typowy ja.

- Jestem Chen, a nie kurwa! - zarechotał, wybitnie zadowolony ze swojej „riposty”. Mogłem jedynie przewrócić oczami i z trudem wygrzebać się z łóżka. - Zbieraj się. Nie chcę spóźnić się na lekcje z tą wredną, głupią matematyczką. Brr… - Wzdrygnął się, wychodząc z mojego pokoju. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego z nim się przyjaźnię. Nigdy nie uważałem go za dobrego przyjaciela. Nie dość, że włamuje się prawie codziennie rano do mojego mieszkania, podjada z mojej lodówki, to jeszcze nie da spisać nic ze sprawdzianu!

***


„Niezapowiedziany” sprawdzian zupełnie mnie dobił. Nie wiem, jakim cudem zapomniałem o nauce na matematykę. Mimo że byłem na rozszerzeniu i większość jako tako ogarniałem, to jednak bez przećwiczenia przykładów w domu, mogłem stwierdzić jedno – szmata jak się patrzy. Lee się na pewno ucieszy; ona uwielbia nam wstawiać „płotki” do dziennika. Mi zaś rodzice mogą zabrać pokaźne kieszonkowe i będę musiał do nich wrócić mieszkać, a to jakoś mi się nie uśmiechało.

Następną godzinę musiałem przesiedzieć z Jongdae w bibliotece. Nie lubiłem mieć okienek, ale niestety to nie ja układam plan zajęć. Schroniłem się wśród książek, bo dzisiaj na korytarzach pizgało złem i Krainą Lodu. Pewnie ogrzewanie w szkole włączą dopiero, gdy przez Koreę przejdzie śnieżyca stulecia.

Z niejakim znudzeniem przeglądałem kolejne czasopismo z na wpół rozebranymi kobietami. Kiedyś Chen schował, na półkach wśród książek z dziedziny matematyki, pokaźny plik takich gazet i do tej pory nikt się nie zorientował. Cóż, chyba nawet bibliotekarka nie zagląda w te rejony.

- Chen, jeśli śni mi się facet, znaczy, że jestem gejem? - wypaliłem nagle, przewracając kolejną stronę. Jongdae zakrztusił się, wypuszczając z rąk swojego kartonowego, kolejnego, Davida Beckhama. Właśnie go sklejał. Chłopak miał na punkcie piłkarza ogromną obsesje. Na początku myślałem, że sobie ze mnie pogrywa. W końcu uwielbiałem piłkę, ale nie na tyle, żeby na każdej przerwie mówić o tym, jak to zajebiście Beckham strzela. Później zorientowałem się, o co chodzi. Chen się w nim zakochał. Cudowna, platoniczna miłość. Nieco obrzydzał mnie fakt, że potrafił wymyślać fanfiki na temat gejowskiego seksu z nim i Davidem. Po-ra-żka. Rozumiem, facet był przystojny, miał tatuaże (plus pięć do Chenowskiego rankingu), ale… żeby… No, Chen, żeby gejem być?!

- Coś chcesz mi zasugerować?

- Nie! - zaprzeczyłem szybko, chyba nawet zbyt, bo jednak mi nie uwierzył. Podniósł lekko brew w geście zdziwienia.

- Jesteś pewien?

- Kurwa, Chen. Jakbym miał na kogoś lecieć, wziąłbym kogoś bardziej urokliwego, a nie trolla.

- Pff! - Założył dłonie na piersi. - Więc?

- Bo śni mi się taki chłopaki i… - nie zdążyłem dokończyć, bo Chen przerwał mi gwałtownie, wybuchając śmiechem.

- Serio, Jongin? Do tej pory w ogóle ci się faceci nie śnili? To o czym ty masz sny? Tylko te cycate lale czy jeszcze jednorożce? - zakpił, wskazując na gazetę, którą właśnie przeglądałem. Naburmuszyłem się, słysząc ton wypowiedzi. Ja tutaj chciałem się zwierzyć, a Chen pocisnął ze mnie bekę. Wspominałem już, że nie jest fajnym przyjacielem?

- Nie, już nic. - burknąłem pod nosem i oparłem głowę na dłoni, przekartkowując czasopismo. Chłopak westchnął, widząc moją reakcję.

- Po prostu… Jeśli jakiś chłopak ci obciągnie we śnie, wtedy możesz się zastanawiać, okej? A teraz pomóż mi z tym Beckhamem, bo będę go sklejać do Sylwestra!



Szczerze mówiąc jakoś nie byłem przekonany, co do teorii Chena. Przecież Baekhyun w moim śnie łasił się do mnie, a co więcej – dusił mnie swoimi ustami. Dostawałem dziwnych dreszczy na samo wspomnienie tego. To coś powinno znaczyć! Coś wewnątrz mnie krzyczało, żeby rzucić się na Byuna, gdy tylko mijałem go na korytarzu. Może coś sobie ubzdurałem, ale miałem wrażenie, że zerka na mnie i wyglądał, jakby chciał podejść do mnie. Nigdy wcześniej nie czułem w sobie jakiś zapędów homoseksualnych, ale gdy teraz patrzyłem na Baekhyuna, prawie dostawałem erekcji! To chore! Chen! Czemu mnie zaraziłeś gejostwem?!

Niby to był tylko jeden sen, ale dobry tydzień męczyły mnie te wszystkie myśli. Nie mogłem spać w nocy, a do szkoły przychodziłem jako zombie i starałem się unikać Baekhyuna. Bałem się, że w takim stanie mógłbym się na niego rzucić i krzyczeć „PRZESTAŃ BYĆ W MOJEJ PSYCHICE” , a wtedy wylądowałbym w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. No i oczywiście przestraszyłbym biednego i niewinnego chłopaka. Dlatego też nakazałem Chenowi pilnowanie mnie. Stwierdził, że mam jakąś paranoje na jego punkcie i żebym lepiej się przespał. Z nim najlepiej. Zwalił całą winę na to, że w tym tygodniu mamy tyle nauki i mi odbija. „Pewnie musisz znaleźć kogoś na jedną noc, co to za problem? Jak cię cycki nie podniecą, to mówię ci, faceci są zajebiści! Nie żebym swojego Davida zdradzał”.

Sęk w tym, że na nic się nie uczyłem, a nie wiem, dlaczego nie mogłem usnąć na dłużej niż dwie godziny. I również nikogo nie przeleciałem.

Ostatecznie pod koniec tygodnia dostałem swoje upragnione tabletki nasenne. Oczywiście przed tym musiałem przysiąc Chenowi, że nie będę próbował się zabić ze względu na jakieś moje paranoje dotyczące Baekhyuna. Nie przesadzajmy. Chciałem tylko móc się wyspać i znów być w pełni hetero, jarający się piersiami Katy Perry, a nie homosiem, który tylko zerka na tyłek Baeka i zastanawia się, jakby to było… Brrr!







***

Przebudziłem się przez nagłe potrząśnięcie mną. Skrzywiłem się, mrucząc coś pod nosem i próbując odepchnąć natrętną dłoń Chena. Chciałem przekręcić się na drugi bok, jednak nawet na to nie miałem siły. Zupełnie jakbym nic nie spał tej nocy.

- Jeszcze pięć minut, zdążymy…

Cichy chichot, zupełnie niepodobny do złowieszczego śmiechu Jongdae, przywróciło mi niejaką trzeźwość umysłu. Momentalnie rozbudziłem się, ale rażące światło zmusiło mnie do przymrużenia oczu. Widziałem jak zza lekkiej mgły, jednak obraz powoli się rozjaśniał.

- Myślę, że na pewno zdążymy się zadowolić.

Blondyn nachylił się nade mną. Serce na chwile przestało mi bić, gdy zobaczyłem „znajomą” twarz. Chryste, czy to…

- Baekhyun, co ty tu robisz? - Mój głos był delikatnie zachrypnięty. Miałem wrażenie, że Byuna przeszedł delikatny dreszcz na to i chyba, gdyby był kotem, zamruczałby, machając ogonem.

- Raczej, co ty tu robisz. U mnie w mieszkaniu. Ale nie powiem, pochlebia mi to, że znów przyszedłeś. Szkoda, że na szklonym korytarzu nie jesteś tak odważny. - Cicho westchnął, prostując się. O czym on mówi?

- U ciebie?

- Tak, musiałeś zasnąć chwilę przed tym, gdy przyniosłem ci herbatę. A obiecałeś tyle rzeczy przed spaniem… - Zaśmiał się uroczo.

Byłem coraz bardziej zbity z tropu. U Baekhyna w domu? Herbata? Ach, tak… Sen… Uśmiechnąłem się do siebie, podnosząc do siadu i przybliżając bliżej chłopaka. Sen. Mam wpływ na sen. Kurwa, ale kocham świadome sny. W końcu zrobię to, co trzeba, wyżyję się i zapomnę o nim na resztę życia.

Baekhyun poczerwieniał na tak nagłą bliskość, ale zaraz sam podjął kroki, dotykając moich ud. Czy wspominałem kiedyś, jak one są cholernie wrażliwe?

- To może… Zrobimy to wszystko teraz, nim zasnę? - Niemalże wymruczałem w jego usta, wpatrując się w te cudowne, kocie oczy.

Żałowałem jednak, że to sen. Raz pamiętałem, co się działo, a raz traciłem kontakt, i wracałem w jakimś dziwnym momencie do sennej rzeczywistości. Nie załapałem faktu, gdy ze zwykłych pocałunków, przeszliśmy do wzajemnego rozbierania się i pieszczenia. W końcu głos Baekhyuna przywrócił mnie do świata żywych.

- Jongin, czym się stresujesz? - wyszeptał, wsuwając chłodną dłoń do moich bokserek i bez skrupułów złapał mnie za członka. Dreszcze przeszyły moje ciało, kiedy palcami przesunął po całej jego długości, a następnie klęknął przede mną. Uśmiechnął się, przybliżając chętne wargi do mojego penisa. Było mi słabo na sam ten widok. Baekhyun potrafił być cholernie pociągający nawet w momencie, gdy oblizywał mojego członka. Zacisnąłem dłonie na pościeli, nieco wypychając biodra w górę.

- Nie wiem, to przez ciebie.

Z trudem wysapałem, bowiem gorące usta blondyna pochłonęły penisa z cichym mlaśnięciem. Dosłownie zawirowało mi w głowie i mogłem się tylko cieszyć, że właśnie siedzę na sporym łóżku. Mogę zemdleć i przynajmniej nie obiję swojej przepięknej twarzy. Język i usta Baekhyuna były boskie. Sprawnie przesuwał nim po męskości, ssał z takim zapałem, jakbym mu podetkną mu pod nos najlepszego lizaka na świecie. Przyjemność i gorąco kumulowało się w moich dolnych partiach. Kiedy zaczął dodatkowo głaskać moje uda, lekko wbijając w nie swoje paznokcie, myślałem, że wybuchnę. Jęknąłem głośno, odchylając głowę do tyłu. Dla Baekhyuna to był jednoznaczny znak, bo wysunął mojego penisa z ust i ponownie złapał w dłoń, mocno mnie masturbując.

- Czego chcesz, Jongin? - Posłał mi najseksowniejsze spojrzenie, otwierając usta i wysuwając język, do wiadomej czynności. Zamroczyło mnie kilka chwil przed orgazmem.

- Chcę...



-...spuścić ci się na twarz. - wypowiedziałem to na głos, jeszcze w lekkim transie na wspomnienie swojego ostatniego snu. Chen zatrzymał się w połowie ściągania koszulki w przebieralni. Zawsze wchodziliśmy razem do kabiny, bo Jongdae nie lubił robić pokazów mody dla pół sklepu i jednocześnie miał problem z doborem dla siebie bluzek, więc zawsze byłem dla niego pomocą.

I właśnie do mnie dotarło, co powiedziałem. Spaliłem mocnego buraka.

- Jongin!

- Jezu, Chen, to nie… - zająknąłem się, widząc, jak chłopak zakrywa swój tors.

- Wyjdź, serio. Żeby… Masakra! O czym ty myślisz?! Żeby o mnie?! - Miałem wrażenie, że aż pisnął przerażony mną. Nie dziwię się. Pewnie obawiał się, że rzucę się na niego i zgwałcę w przebieralni. Zwłaszcza po tych wszystkich sytuacjach, jakie mu opisuję.

Skrzywiłem się mimo wszystko, otwierając drzwi od kabiny.

- Nie, nie o tobie. Twarz Baekhyuna bardziej się na to nada. - burknąłem i wyszedłem wielce urażony na świat, zostawiając przerażonego Chena samego.



Chodzenie z Chenem na zakupy nigdy nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, gdy kupował prezent dla swojego „ukochanego”. To robiło się powoli chore, próbowałem go w tym uświadamiać, ale zaraz zaczynał mi wytykać Baekhyuna. Wcale nie miałem obsesji na punkcie chłopaka z klasy artystycznej, po prostu obawiałem się tego, co widywałem w swoich snach. Nawet nigdy nie śniłem o tym, jak obciąga mi Katy Perry, a tu nagle jakiś zwykły blondynek… No dobra, nie taki zwykły. Pobuszowałem trochę po szkole i dowiedziałem się, że nie tylko mnie zauroczył tak zajebisty tyłek. Baekhyun zdecydowanie miał sporo adoratorów przez swoją wyjątkową urodę, którą dodatkowo podkreślał obcisłymi ciuchami oraz makijażem. Wcześniej zwyzywałbym go od „pedziów”, ale teraz miałem ochotę krzyczeć „Maluj się więcej dla mnie! Może nauczysz mnie malować w domu, w łóżku, w pozycji 69?”

Byłem żałosny, ale przynajmniej miałem tego świadomość.

- Nie mów nigdy tak, gdy jesteśmy sami w przebieralni, okej? - mruknął cicho mój przyjaciel, grzebiąc łyżeczką w pokaźnym pucharku lodów. Przytaknąłem niemrawo, wciąż nie mogąc do siebie dojść po tej sytuacji. Dlatego zdecydowaliśmy się na lody. Powinny trochę ochłodzić mój już bardzo przegrzany mózg. Jeszcze kilka takich snów o blondynie, a żadne zombie się mną nie zainteresuje.

- Przepraszam, już mówiłem, przypomniało mi się…

- Tak, tak, wiem, ale jednak mnie przeraziłeś. - Pokręcił delikatnie głową, oblizując łyżeczkę umazaną czekoladowymi lodami. - Najlepiej dla nas wszystkich będzie jak się z nim prześpisz. Serio, Jongin. Nie zauważyłeś, że on ze zwykłego kolesia, co chce cię całować we snach, zrobił się twoją wielką fantazją seksualną?

- Jestem hetero.

- Tak, tak, a ja żoną Davida Beckhama po trzech ciążach. - parsknął, przewracając oczami. - Podejdź do niego w szkole i wygarnij wszystko. Wykrzycz, że jakim prawem wchodzi w twoje sny! A następnie obciągnij mu w męskiej toalecie, tak żeby piszczał jak panienka! - Klasnął w dłonie dumny ze swojego pomysłu, a ja tylko mogłem zawiesić głowę, zażenowany. Pół kawiarenki właśnie nam się przyglądało.

Jednakże Chen żartujący o sobie i Beckhamie na pewno nie był często spotykanym zjawiskiem, a to mogło oznaczać jedno:

Jongdae naprawdę ma racje.

No oprócz tego obciągania.



Prawie cały tydzień nie widziałem Baekhyuna w szkole. Prawie. Akurat w piątek musiał się pojawić na szkolnych korytarzach i przyciągać spojrzenie trzy-czwartej społeczności. Założył cholernie obcisłe i skórzane spodnie (cholera! A co z regulaminem Byunie Baekhyunie?!), i specjalnie, dosłownie specjalnie, kręcił swoimi zgrabnymi i krągłymi biodrami. Robił to zdecydowanie lepiej niż Kim Kardashian, mimo że jego tyłek nie był aż tak wielki, chociaż…

Byłem chory, ale cały dzień próbowałem chodzić tymi samymi korytarzami, co blondyn. Wcześniej unikałem go i dostawałem białej gorączki na jego widok. Teraz mdlałem, a jednocześnie zapieprzałem na kolanach za nim, niczym pieprzony stalker-Chen. Właśnie, wspominałem, że Jongdae codziennie wysyła po kilkanaście e-maili na niby „prawdziwy” adres Beckhama? I tak pewnie David tego nie czytał, a bardziej prawdopodobne jest to, że to kolejny, niesprawdzony e-mail. Jednak nie chciałem wyprowadzać Chena z błędu. Jeszcze by mi się chłopak załamał i kolejne dwa tygodnie musiałbym mu podawać chusteczki z wizerunkiem Beckhama. Nie potrafiłem zrozumieć tej obsesji, może nie chciałem… Ale z każdym kolejnym dniem, zaczęły mnie nachodzić myśli.

Czy ja też jestem taki w stosunku do Baekhyuna?

Ano właśnie wracając… Miałem obecnie idealny widok na cudowne i jędrne pośladki o rok starszego chłopaka. Baekhyun lekko się wypinał przy parapecie, szybko przepisując jakieś notatki. Zgaduję – spisywał zadanie.

Ciekawe, ile klapsów zniesie ten tyłek?

Oblizałem się na samą myśl i chyba nawet nie zorientowałem się, że stoję jak ta sierota od dwóch minut i uporczywie wpatruję w tyłek prawie że obcego chłopaka (a wiem o nim więcej niż on sam, chyba, tak zapewniała mnie ta Koreanka, co sprzedała mi całe info o Baekhyunie).

- Ee… Co co chodzi?

Głos chłopaka wyrwał mnie z transu. Nie wiem, co bardziej mnie przeraziło. To, że zauważył, jak wpatruję się w jego pośladki, czy raczej to, że jego głos był identyczny jak w moich snach. Przecież nigdy wcześniej go nie słyszałem, prawda…?

- Nic, nic! Śnieg, pada… No… hehe… Sorki. - Zaplątał mi się język. Przeczesałem swoje włosy w geście bezradności i zacząłem się oddalać od obiektu tymczasowego (mam nadzieję) westchnięć. Blondynek nie wyglądał, jakby był na mnie zły, czy żeby moje wytłumaczenie go zmyliło, raczej… Kurwa, czy on się uśmiechał?! Kolana mi zmiękły w jednej chwili.

- Ano, byleby ten śnieg nam dzisiaj nie przeszkodził. - Zachichotał, zakrywając dłonią swoje słodkie usta. Wmurowało mnie totalnie i już miałem się odezwać, gdy nagle mną szarpnięto i brutalnie odciągnięto. W jakiś zakamarek.




- Jongin! Co ty robisz?! Przecież ja nie na serio o tym pieprzeniu się w łazience! - Głos Chena był dość donośny, gdy z paniką wypowiadał te słowa, potrząsając mną delikatnie na rozbudzenie. Czekaj, czekaj…

- Ja nie chciałem tego robić! Tylko…

- Gapiłeś się na jego tyłek jak zwierzyna i zagadałeś! Czy wszystko z tobą dobrze? - Powachlował mi dłonią przed twarzą, a następnie docisnął ją do mojego rozgrzanego czoła. Rzeczywiście, było mi słabo, ale to chyba raczej od słów Baekhyuna. Nie rozumiem, o co mu chodziło? Przesłyszało mi się. Ewidentnie przesłyszało. Mam już jakieś senne omamy! A wiedziałem, że dzisiaj powinienem iść wcześniej spać!

- Ja… Jezu… Chen, idę do domu się przespać.

I to było ostatnie zdanie, jakie do niego powiedziałem, zanim jak najszybciej ulotniłem się ze szkoły, przeciskając się przed dość pokaźną chmarę uczniów. Skąd ich tyle?!


***

Pamiętam, jak szedłem z blondynem za rękę, słuchając jego śmiechu. Opowiadał o czymś zawzięcie, ale nic do mnie nie docierało. Dopiero powoli mogłem się wsłuchać i usłyszeć historię o wpatrywaniu się w jego tyłek.

Miałem wrażenie, że skądś to kojarzę, ale umysł miałem kompletnie zaćmiony.

Tuż pod jego drzwiami, odwrócił się, aby ze mną pożegnać. Stanął na palcach i cmoknął mnie w usta. Zadrżałem na to i pod wpływem chwili, przyciągnąłem do siebie Baekhyuna, wpijając się w jego wargi. Objąłem go mocno w pasie, wywołując u niego jęki samymi pocałunkami. Nie wiem nawet, kiedy na oślep otworzył drzwi, pozwalając mi się obmacywać. Wiem tylko, że jęki Baekhyuna były cholernie podniecające, gdy dotykałem go w miejscach, do których jeszcze nikogo nie dopuszczał.

Nie pamiętam dokładnie, co się potoczyło przez ostatnie minuty. Jak przez mgłę kojarzę, że gwałtownie posadziłem Baekhyuna na szafkę w przedpokoju, gdy tylko pozbyłem się z niego spodni wraz z bielizną. Chłopak reagował zdecydowanie mocniej, niż się tego spodziewałem. Popiskiwał i pojękiwał na nawet najmniejszy dotyk. Szczególnie, kiedy dopieszczałem go w okolicach krocza czy ud.

- Och, jezuu… Jongin! - jęknął dość donośnie, odrzucając do tyłu głowę i zaciskając dłonie na moich ramionach. Powoli zagłębiałem w niego nawilżone palce, rozciągając starannie ciasną dziurkę. Nie wiedziałem, skąd miałem tak zajebistą wiedzę na temat seksu analnego, ale cieszyłem się, że jak na razie się sprawdzam. Baekhyun mógł tylko jęczeć moje imię i prosić o więcej, gdy powoli zastąpiłem palce swoim grubym członkiem. Już wcześniej mi mówił, że bardzo mu się podoba (członek… jak może się komuś podobać czyjś penis? Nie wnikam w logikę gejów.), ale teraz to było zdecydowanie lepiej widać. Jego gorące wejście bez problemu pochłaniało mojego członka. Ach, Baekhyun niby taki dziewiczy, ale nie było widać po nim żadnego bólu. Wniosek jeden – jestem zajebistym bogiem seksu. Uśmiechnąłem się do swoich myśli, ruszając powoli biodrami. Baekhyun oplótł swoje zgrabne nogi wokół mojego pasa, sapiąc głośno. Drżał z każdym kolejnym ruchem i wychodził naprzeciw moim ruchom. Jego coraz bardziej zaciskające się na mnie wnętrze, wręcz zmuszało mnie, abym po chwili po prostu mocno i cholernie szybko pieprzył chłopaka. Przyjemność zalewała całe moje ciało. Zdecydowanie tego potrzebowałem od dłuższego czasu. Penis niemal puchł od tej rozkoszy, a ja prawie dusiłem się od sapnięć. Kradłem kolejne pocałunki Baekhyuna, uderzając od czasu do czasu jego kształtne pośladki, które aż się prosiły o klapsy. Byun z trudem oddychał przeze mnie, jego jęki powoli przekształcały się w głośne krzyki, wraz ze zbliżającym się orgazmem. Wystarczyło jeszcze kilka mocnych i ostrych ruchów, abym mógł się w nim rozlać i doprowadzić Baekhyuna na skraj rozkoszy. Jego ciało jeszcze chwile wiło się i drżało po dopiero co przeżytym orgazmie, zanim przyciągnął mnie bliżej do siebie, aby się wtulić we mnie.

- Kocham cię, Jongin.



Odetchnąłem z wielką ulgą, gdy już wszystko z siebie wyrzuciłem. Chen siedział w wielkim szoku, przekartkowując kolejne czasopismo poświęcone jego idolowi z gołą klatą. Jak na te lata, Beckham nieźle się trzymał. Jongdae jednak miał jako-taki gust.

- No iii…? - splotłem razem dłonie, oczekując jakiejkolwiek reakcji, tymczasem Chen wolał robić cosplay rybki. No dobra, wiem, że opisywanie całego mojego snu, wraz z tym, jak gładko mój penis wchodził w wejście Baekhyuna, to była lekka przesada. Zwłaszcza, że staliśmy na szkolnym korytarzu. Znaczy ja stałem, Chen upatrzył sobie parapet do siedzenia. Dobra miejscówka na spuszczanie się do zdjęć Davida.

- Wiesz co… Powiedziałbym ci, że masz popierdolony umysł, ale… Skąd masz te malinki? - Wskazał palcem na moją szyję, a ja odruchowo się złapałem za to miejsce, z mocno bijącym sercem. Jakie malinki? Przecież ostatnie dwa dni spędziłem u siebie w domu, kując na wtorkowy sprawdzian z fizyki!

- Robisz sobie ze mnie jaja? - burknąłem niezadowolony, że próbuje mnie straszyć, ale gdy wręczył mi lusterko do rąk, zrobiło mi się słabo. Jezu… Jak? Czy ktoś się w nocy do mnie włamał, obrabował, a w dodatku wycałował mi szyję?!

- Ej… - Jongdae chyba wpadł na jakiś świetny pomysł, bo nagle pstryknął palcami i dziwacznie się uśmiechnął. Czyżby też pomyślał o włamywaczu? - Kiedyś lunatykowałeś.

Parsknąłem głośnym śmiechem i przewróciłem oczami.

- Owszem, kiedyś. Wyleczono mnie z tego, wiesz? Poza tym, sorry, ale lunatykując mógłbym dojść najwyżej do drzwi sąsiadki naprzeciwko. - Postawiłem kołnierze koszuli, aby zakryły znamiona na mojej szyi. Jak mnie nauczycielka od koreańskiego zobaczy, to przechrzci na miejscu. - Czy możemy już przejść do mojej genialnej tezy o tym, że dzisiejsi włamywacze lubią całować facetów po szyi?

- No wiesz Jongin, kiedyś podczas lunatykowania, przyszedłeś do mnie, a to dobre dwadzieścia minut pieszo, a następnie położyłeś się na mojej wycieraczce. - Zaśmiał się cicho, zupełnie ignorując mój pomysł. Skrzywiłem się na to wspomnienie.

- To tylko raz się zdarzyło! Poza tym pójść do klubu we śnie? Okej, ale podrywać czy przelecieć chłopaka? Halo? Puknij się w łeb. - Pokręciłem głową z niedowierzania i westchnąłem, opierając się o ścianę szkolnego holu. Musiało być jakieś wyjaśnienie, dlaczego nagle Baekhyun zaczął pojawiać się w moich snach i skąd te znamiona. Przecież wcześniej prawie nie wiedziałem o jego istnieniu. Poza tym nie interesowali mnie faceci. Właśnie, czas przeszły. Przez te senne wizje, zacząłem łapać się na tym, że z chęcią bym zrobił to z Baekhyunem (zaliczenie we śnie, to żadne zaliczenie!). Co z tego, że jest facetem, a ja wolę dziewczyny. Baekhyun to Baekhyun. Czasami miałem wrażenie, że się po prostu zakochałem. Na widok chłopaka zapierało mi dech w piersi, a serce niesamowicie szybko biło. Byun wytwarzał wokół siebie jakąś demoniczną aurę, w którą kto się nie zbliży, zostaje przyciągnięty. Zakazany owoc – co tu wiele mówić. Oby go nie musiał dzisiaj oglądać. W takim stanie, w jakim obecnie jestem, to byłby naprawdę zły moment.

I chyba wywołałem demona prosto z kociego piekła.

Baekhyun wkroczył do szkoły swoim kocim krokiem. Miałem ochotę uciec. Zwłaszcza, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miałem wrażenie, że on o czymś wie. A tym bardziej już miałem taką pewność, gdy zaczął iść w moją stronę. Czy on widzi moje malinki? Jezu, a jak to on się do mnie włamał?! Moje nogi lekko drżały, a sam myślałem, że zaraz zemdleję ze stresu. On tu podejdzie. O co chodzi? Czy on może czyta w moich myślach? Wie, że go pieprzę we snach? A może podsłuchał kiedyś naszą rozmowę z Chenem? Co jak mnie właśnie zwyzywa od pedałów?! Przecież nie jestem homoseksualny! Jongdae wyglądał na równie zestresowanego, co ja. Pewnie miał podobne myśli, w końcu nie raz nazwał Baekhyuna „dobrą dupą do rżnięcia, jak na faceta”. Jednak on nie miał się, czym stresować. To nie jemu śni się ponętny tyłek blondyna.

- Hej, Jongin. - Wyglądał na złego, ale kiedy spojrzałem na niego przestraszonym wzrokiem, jakoś złagodniał. Co więcej – położył dłoń na moim policzku, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. - Obiecałeś zostać na całą noc, jest mi trochę smutno, ale mam nadzieję, że to nie jednorazowa przygoda.

Seksownie przygryzł wargę, zsuwając kciuk na moje usta i lekko je rozchylając. Byłem dosłownie jak jakaś laleczka, bo szok od kilkudziesięciu sekund w ogóle nie chciał minąć.

- Widzimy się dzisiaj, nie? Obiecałeś! - dodał szybko, uroczo się czerwieniąc. Nim zareagowałem na te słowa, Baekhyun stanął na palcach i cmoknął mnie w usta, wciskając jakąś karteczkę w moje dłonie. - Do zobaczenia!

Byłem pewien, że teraz wyglądałem jakbym zobaczył ufo. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, zaś serce z emocji tak bolało, jakbym właśnie przeszedł podwójny zawał. Dotknąłem opuszkami palców warg, niedowierzając. Wpatrywałem się w oddalającego się Baekhyuna, który delikatnie bujał biodrami na boki, coś podśpiewując pod nosem.

Gwizd Jongdae przywrócił mnie do świata żywych.

- Więc jednak poderwałeś i przeleciałeś najbardziej zajebistego chłopaka w naszej szkole, cały czas śpiąc. Kurwa, pieprzony geniusz. Nie, ja pieprzony geniusz. Postawiłem diagnozę niczym Dr. House. Wisisz mi stówkę.
Poklepał mnie po ramieniu z uznaniem i wielkim podziwem za dokonanie takiego czynu, jak seks przez sen. Cała sytuacja dochodziła do mnie z opóźnieniem. Była tak absurdalna, ale jednak… realna.

- Nic nie rozumiem… Przecież…

- Co tu jest do rozumienia?! Jezu, Jongin, przeruchałeś najlepszą partię w naszej szkole! Spałeś! I wiesz co? Zrobiłeś mi nadzieję.

- Co? Jaką nadzieję? - parsknąłem, spoglądając na niego ze zdziwieniem.

- Ano, skoro ty zrobiłeś taką rzecz, to ja też muszę się nauczyć lunatykować. Mój Beckham na mnie czeka! - westchnął z rozmarzeniem, splatając razem swoje dłonie. Znów mnie wmurowało, ale tym razem z głupoty Chena. Kurwa, przecież… - David! David będzie mój! Idę poszukać sposobu na lunatykowanie! - Uśmiechnął się do siebie szeroko, zadowolony z tak cudownego pomysłu i nim zdążyłem skomentować tę głupotę, chłopak mi zwiał. Krzyczał, że musi przeszukać internet, w końcu jego ukochana nie może czekać.

Czy on wie, że Beckham ma żonę i trójkę dzieci?

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Z kim ja się przyjaźnię? Westchnąłem i zerknąłem niepewnie na karteczkę. Nic jeszcze do mnie nie docierało. Całą ta sytuacja wydawała się absurdalna. Że niby ja nagle na faceta? Na Baekhyuna? Zrobiłem to naprawdę? To przecież… Uciszyłem jednak szybko swoje myśli i wyciągnąłem komórkę. Raz się żyje. Wpisałem podany numer telefonu i zaraz napisałem krótką, ale dosadną wypowiedź, uśmiechając się do siebie.



Hej, Baekhyun, kocurku. Może dzisiaj u mnie po szkole? Tym razem nie wyjdę. :)


Chyba polubię lunatykowanie i „sny” o Baekhyunie.

sobota, 15 sierpnia 2015

3 lata bloga! | Liebster Awards - ponownie



Dzień dobry! ^^

Zanim przejdę do nominacji, chciałam się pochwalić, że blog 31 lipca skończył właśnie 3 lata!
Pierwsze opowiadanie pojawiło się dopiero 30 sierpnia - 2Min "My little secret".
Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek mój blog wytrwa tyle czasu. Co prawda, zaniedbywałam go, ale w tym wypadku nie zdecydowałam się usunąć go - dzięki czemu mogę się cieszyć tymi wspaniałymi trzema latami.
Bardzo wiele zmieniało się w moim życiu przez ten czas, co również wpływało na treść opowiadań, styl. Często nie miałam siły, ani pomysłu, co napisać. Jednak nawet po kilku miesiącach rodziła się we mnie chęć dodania czegoś, pokazania swojego doskonalenia warsztatu pisarskiego, no i oczywiście zapełniania internetu polskimi fikami kpopowymi. :D

Postaram się dodawać częściej, chociaż czeka mnie teraz klasa maturalna i nie wiem jak to będzie, wakacje masakrycznie mnie rozleniwiły. Miałam coś napisać w wolnym czasie, ale mój mózg w niczym nie znajduje inspiracji, widocznie też ma wakacje pełną parą. :D

Kończąc o rocznicy, dodam kilka szczególnych liczb:
 → 52 245  wyświetleń bloga (nigdy mi nawet przez myśl nie przeszła tak ogromna liczba :))
 → 3211  najczęściej wyświetlany oneshot "Pamiętnik" - Hunhan (mój pierwszy angst, bardzo dziękuję!)
 → 127  komentarzy (pamiętajcie - komentując, wspieracie autora; pokazując błędy - rozwijacie go)
 → 68  obserwujących (bardzo dziękuję ^^ )
 → 19  opublikowanych opowiadań (oneshoty i wieloczęściowe)

Bardzo dziękuję i jeżeli czyta ktoś, kto się jeszcze nie ujawnił - to proszę pod tym postem ^^.


Do Libster Award byłam nominowana chyba dwa razy (przy tym raz nie odpowiadałam), więc dzisiaj jest trzeci raz.
Dziękuję za nominację od Kicuś z bloga anielskie-sny. Nie wiem, czym sobie takim zasłużyłam, pewnie tymi brakami postów :p

Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania:

1. Czy grasz w jakieś gry?
 → Tak. Obecnie to tylko aion i elsword. Wcześniej guitar hero 3, gta 5, gothic. Ogólnie sporo jest tego do wymieniania, przeszłam przez mnóstwo przeglądarkowych gier, gier na ps3 czy pc. ^^

2. Skąd bierzesz pomysły do opowiadań?
→ Ze wszystkiego. W większości to po prostu napływ weny po przeczytaniu jakiegoś cytatu; dwóch zdań z książki, która mnie niesamowicie ciekawi; zobaczeniu obrazku w internecie; piosenka; sen; czasem podczas rozmyślań w łóżku.

3. Co myślisz o znajomościach i szukaniu "miłości" przez Internet?
→ W obu przypadkach jestem na "tak". Przez internet poznałam wiele wspaniałych osób z takimi samymi zainteresowaniami, z niektórymi spotkałam się w rzeczywistości. Trzeba tylko pamiętać, aby być uważnym i żeby za szybko nie zaufać drugiej osobie. (Niestety w realu ciężko u mnie ze znajomościami, kilkanaście lat szykanowania daje o sobie znać i ciężko mi się otworzyć, stąd samotność w rzeczywistości. :))
Z szukaniem miłości niestety mam problem. Jestem z malutkiego miasta, plus jestem homoseksualna. Nigdy nie znajdę kogoś stąd, toż to prawie wiocha (coming-out odpada, i tak mnie ludzie nienawidzą bez przyznawania się do orientacji) i próbowałam szukać szczęścia w internecie, ale niestety... No cóż, miłość nie wszystkim pisana :p

4. Czy chcesz spróbować jakiejś azjatyckiej potrawy?
→ Jak na razie sushi.

5. Jak zaczęła się Twoja przygoda z k-popem?
→ Przeglądając teledyski z jrock'a na youtube 4 lata temu, po jakimś czasie trafiłam na teledysk SHINee - Lucifer, który zhejtowałam za "świecące ubranie" i taniec. Następnie przeszłam na BigBang - Tonight i jakoś mnie chwyciło, i pokochałam. Teraz nie mogę uwierzyć, że tak mogłam zhejtować kochane SHINee.

6. Co byś zrobił/a gdybyś miał'a okazję spotkać się ze swoim ulubionym zespołem? Jak spędzilibyście ten czas?
→ Chciałabym spędzić ten czas u nich w mieszkaniu/gdziekolwiek i żeby opowiedzieli mi o sobie, ale z innej perspektywy. Nie tej, co podają do mediów. Opowiedzieli o swoich uczuciach dotyczących sławy, fanek i tak dalej.~

7. Czy masz jakieś zwierzątko?
→ Świnkę morską i dwa psy.

8. W jakim kolorze włosów chciałbyś/chciałabyś zobaczyć swojego UB?
→ Mój UB przetestował chyba większość kolorów, nawet różowy! Kochany Yesung. ♥

9. Co myślisz o tatuażach?
→ Bardzo mi się podobają i są na jakiś sposób interesujące. Mam zamiar zrobić kilka, każdy z ogromnym znaczeniem dla mnie, ale nie wszystkie opisujące "historie życia". Nie wiem, czemu w naszym kraju tak krzywo się patrzy na osoby z tatuażem. Obecnie przebywam we Francji i ludzie z przeróżnymi ozdobami na ciele są normalnie traktowani, mają pracę, nie muszą się kryć. Ech, marzenie.

10. Czym chcesz się zajmować w przyszłości?
→ Najpierw chcę się dostać na budownictwo lub geodezję i kartografię. W zależności od kierunków, zobaczymy co z dalszą przyszłością.

11. Czy potrafisz znaleźć czas na wszystko, czy dla Ciebie doba powinna mieć 48 godzin?
→ Czasu cały czas mi brakuje, zwłaszcza przy rozszerzonej fizyce i długich dojazdach do szkoły. 48 godzin brzmi zachęcająco.



Niestety, ale jestem do tyłu z blogami. W zasadzie nie znam żadnych blogów, tak odcięłam się od tego. Nie mam kogo nominować, więc nie wymyślam pytań.
Bardzo prosiłabym o zareklamowanie się, czy coś. Z chęcią poznałabym nowe blogi, szczególnie jeśli chodzi o tematykę homoseksualną (yaoi, yuri) i kpop oraz jrock. ~


Do napisania :D

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Plagiat

Hejka :) Ja tak na chwilę (ale powiem, że kolejny oneshot już się szykuje, kekeke!).
Dzięki miłej osobie, komentującej mojego bloga, dowiedziałam się o plagiacie.
Dwa opowiadania "Pamiętnik' oraz "48 godzin", zostały bezczelnie skopiowane kropka w kropkę. Dosłownie jaki fragment nie weźmiecie, są identyczne.

linki do moich opowiadań z 2013roku:
http://hide-tears.blogspot.com/2013/01/hunhan-pamietnik.html
http://hide-tears.blogspot.com/2013/02/taoris-czterdziesci-osiem-godzin.html


linki do plagiatu:
http://www.wattpad.com/story/39852527-48-godzin
http://www.wattpad.com/story/40188259-pamiętnik


Jestem rozczarowana i wściekła, bo szczerze mówiąc takie zagranie zniechęciło mnie do jakichkolwiek publikacji. Nie są to idealne fiki, ale NAPRACOWAŁAM SIĘ nad nimi, a ta osoba bezczelnie je sobie przypisała.

Dziękuję Anonimowemu komentującemu. Jestem ci bardzo wdzięczna :) Tylko pytanie, czy wie ktoś, czy da się coś jeszcze zrobić oprócz zgłoszenia? Na razie czekam na odzew od tej osoby, ale nie wiem, czy to coś podziała. A lepiej, żeby inni wiedzieli, że jest osoba, która potrafi przypisywać sobie NIE SWOJE prace.



Ps. Uruchomiłam Wattpada, gdzie będę powoli przenosić swoją twórczość. Oczywiście bloga nie zawieszam. Będę prowadzić bloga i Wattpada jednocześnie. Link w nad postem :)

wtorek, 5 maja 2015

Empire of the Soul [Vhope]

Paring: VHope (J-hope x V)
Gatunek:  AU
Typ: oneshot [5 515 słów]
Ostrzeżenia: opowiadanie może obrażać uczucia religijne; poruszenie tematu samobójstwa; celowe powtórzenia;
Opis: Ponoć między snem a śmiercią jest niewielka granica. Nastoletni Taehyung z problemami ostrożnie próbuje ją przekroczyć, nie wiedząc, co go czeka. Poznaje inny świat, który tak naprawdę zna. Każdy żyjący znał i pozna ponownie.
Mówią - śmierć nie jest żadnym wyjściem. Ale co tak naprawdę zwykli ludzie mogą wiedzieć o mechanizmie umierania?
A/N: Miło było przelać swoje myśli na kogoś innego. Nie wyszło, aż tak bardzo jak ja chciałam, ale zdecydowałam się dodać.
Każdy "♦" to inny fragment, ale mam nadzieję, że da się połapać w tym całym oneshocie.~

Muzyka, która zainspirowała: 1 | 2 

"Śmierć i sen to bracia bliźniacy"
- Homer



Leżał na łące wśród polnych kwiatów. Wpatrywał się w słońce zawieszone nad błękitnym niebem. Wydawałoby się, że powinno być upalnie. Taehyung jednak nic nie czuł. Ani zimna, ani gorąca. Sam nie wiedział, jak tu się znalazł. Miał wielką pustkę w głowie. Tak jakby jego życie zaczęło się od tego momentu. Jedyne, co do niego docierało, to cichy szum wiatru, mimo tego, nie czuł chłodnego powiewu, a jego włosy nie roztrzepały się. Westchnął, podnosząc się do siadu. Miał wrażenie, że kiedyś tutaj był, dziwne deja vu uderzało do jego głowy, powodując niemiły ścisk gdzieś w środku klatki piersiowej.

- Halo? Wstał, rozglądając się dookoła siebie. Pusto. Jedynie wielki bezkres. Żadnych żywych istot. Zrobił kilka kroków, a nie wyczuwając żadnego zagrożenia, zaczął iść przed siebie. W końcu jakoś musi się stąd wydostać. Może za niedługo trafi na jakiś przystanek odwożący do Seulu? Nawet nie miał pomysłu, jak wytłumaczyć pojawienie się tutaj. Chyba za dużo połknął tabletek nasennych przed snem.

Droga wydawała się nie mieć końca, ale mimo tego, że Taehyung szedł i szedł, nie odczuwał bólu w stopach. Jednocześnie miał wrażenie, jakby szedł w miejscu. Nic się nie zmieniało. Ale do cholery! Co miało się zmienić, skoro tu kurwa nic nie było?! Zirytowany przystanął w miejscu i w tym momencie poczuł, jak ktoś dźga go palcem w plecy. Głośny wrzask wydobył się z jego ust, a on natychmiastowo odwrócił się przodem, jednocześnie potykając przy tym i upadając na cztery litery. Serce niemal chciało wyjść z jego piersi, widząc pochylającego się nad nim chłopaka.

- Wzywałeś? - Taehyung pisnął przeraźliwie i sięgnął za kamień. Ale zamiast go chwycić, jego dłoń przeniknęła przez przedmiot. Brunet zrobił wielkie oczy, wycofując się powoli na ziemi.

- J...Jak...

- Na początku powinieneś się mi przedstawić. - Mężczyzna wyciągnął dłonie do młodszego chłopaka, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nieładnie, Taehyung. Jestem, Hoseok. Co się stało, że żywa dusza do nas przybyła?

Taehyung nie wiedział, co myśleć. Miał pustkę w głowie, kiedy wstał za pomocą wyższego mężczyzny. On znał jego imię. Żywa dusza? Przybyła? Zaraz, zaraz...

- Skąd ty znasz moje imię?!

- Zgadłem, pasuje ci. - Uśmiech chłopaka skutecznie wybił z jego głowy rozmyślanie nad całą sytuacją.

- A ty...?

- Już mówiłem, Hoseok. - Przewrócił oczami. Wyglądał jakby zmarkotniał na wiedzę, że V kompletnie go nie kojarzy. Jednak on się tym nie przejął. Miał zdecydowanie ważniejsze pytanie niż wiedza, jak on się nazywa. Przecież go już i tak nie spotka, prawda?

- Gdzie jestem? - Gdzie jesteś? W miejscu dla zmaterializowanych dusz. Oczy Taehyunga zrobiły się okropnie wielkie. Chłopak sapnął i odsunął się od Hoseoka, wpatrując w niego z wielkim przerażeniem.

- Dusz?! Jestem w Niebie?! Umarłem?! - Jego głos drżał, tak jak i on cały. Zachłysnął się powietrzem, powodując coś na kształt łkania. J-hope pokręcił głową, wyraźnie rozbawiony.

 - Niebo? A w życiu. Ono nie istnieje. To Harmonia. Planeta oddalona o miliony lat świetlnych od Ziemi - Chaosu. - Wyjaśnił z delikatnym uśmiechem, ale chyba niezbyt skutecznie. Brunet przekręcił głowę na bok, wpatrując się w niego z niezrozumieniem.

- Chaos? Harmonia? Zwariowałem, coś mnie musiało pieprznąć porządnie - jęknął, łapiąc się za włosy i ciągnąc je niemal desperacko. Hosek zachichotał, łapiąc za jego dłonie i odsuwając od głowy. Taehyung poczuł dziwny dreszcz, ale zignorował go, wpatrując się jak chłopak dotyka jego ciała. Nikt wcześniej się nie odważył go dotknąć po tym, jak jego homoseksualizm wyszedł na jaw. Był traktowany jakby co najmniej chorował na trąd.

- Nic cię nie pieprznęło. Sam tutaj przyszedłeś w momencie, gdy usnąłeś. Twoja dusza odnalazła do nas drogę. Zmarszczył brwi, ostrożnie odsuwając się od chłopaka i zabierając swoje dłonie od jego.

 - Po co?

- Sam się niedługo dowiesz. Uśmiech Hoseoka był przerażająco smutny i zanim Taehyung zdążył zapytać, chłopak zniknął, tak jak całe otoczenie, a jedyne co mógł "widzieć" to ciemność.


Chyba nikt nie lubi wstawać rano. Zwłaszcza, kiedy noc nie była dobrze przespana. Jęknął tylko z przecierając zaspane oczy i zwlekł się z łóżka. Z niejakim trudem dotarł do łazienki. Na szczęście krótki, chłodny prysznic doprowadził go do porządku. Zanim założył na siebie mundurek, zawiązał bandaż wokół nadgarstka, przez całe przedramię aż do łokcia. Nie chciał ryzykować, że świeże rany otworzą się w szkole, przez co pobrudzi strój. Gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział... I tak miał przejebane, po tym jak cała szkoła się dowiedziała o jego homoseksualizmie. Nikt się do niego nie zbliżał, ale mimo to z daleka było słychać wszystkie komentarze na jego temat. Tylko te obraźliwe. Matka, która pracowała za granicą, kazała mu nie zwracać na to uwagi, to tylko dziecięce przekomarzanki. Dziecięce przekomarzanki, które doprowadzały Taehyunga do ciągłego płaczu, jak tylko wracał ze szkoły i kolejnych planów na samobójstwo.

Mówi się, że samobójcy nie planują. Po prostu idą i robią to. Ale Taehyung chciał mieć piękną śmierć. Upewnić się, że będzie tak idealnie jak w jego snach. To chore wymyślać ideał swojego końca, ale czy nie bardziej chorym jest doprowadzać człowieka, że widzi tylko takie wyjście z sytuacji?

Dzień szkolny minął spokojnie. Spokojnie. Czyli usłyszał kilkadziesiąt komentarzy w stylu: "Nadal nie wiem, jak taki pedał może żyć", "Masakra, w ogóle bym się do niego nie zbliżał, jeszcze czymś nas zarazi", "Popierdoliło mu się w głowie. Jest tak okropny, że żadna dziewczyna go nie chce, to próbuje u facetów". Zacisnął usta w wąską linie, przypominając sobie każde ich słowo. Powrót do domu był bolesny pod względem psychicznym. Przez całą drogę nie mógł się zająć nauką, tak jak to robił w domu czy w szkole, zatracając się i zapominając o wszystkich, dlatego słowa innych krążyły po jego głowie, rodząc kolejne rany w zniszczonym sercu. Płakał, ale deszcz zmywał jego łzy, nie pozwalając, aby ktokolwiek inny je zobaczył. Odrzucenie w społeczeństwie bolało, ale jeszcze bardziej bolało odrzucenie ukochanego chłopaka. Nienawidził siebie za to, że był inny. Czy płeć miała, aż tak wielkie znaczenie w miłości, żeby powiedzieć "sorry, ale jestem hetero"? Gdyby urodził się cycatą laską, miałby większe szanse. A przynajmniej nikt nie wytykałby go palcami, a on nie marzył o skoczeniu z mostu przy najbliższej okazji.

Sapnął pomiędzy szlochem, czując rozdzierający ból w sercu. Zacisnął dłoń na koszuli mundurka, opierając się o windę i cierpliwie czekając na swoje piętro. Dojście do budynku, gdy lało, a on ryczał jak małe dziecko, było trudniejsze od wygrania szóstki w totka. Jednak cudem się udało. Pociągając nosem, przymknął na chwilę oczy, próbując się uspokoić. Naprawdę pragnął być dziewczyną. Móc dotknąć i przytulić się do Namjoona, bez jego pogardliwego wzroku, a jedynie zakochanego spojrzenia.

Kładąc się na łóżku, totalna pustka uderzyła do jego głowy. Uśmiechnął się rozmarzony, widząc, że jednak tabletki działały. Czasami je brał. Ostatnio coraz częściej. Tylko dzięki nimi potrafił przeżyć następny dzień. Obrońcy jego życia aka internetowi przyjaciele ciągle mu wypominali, że przecież potrafi przeżyć bez tego. A skąd oni kurwa wiedzą?! Nigdy nie przeżyli tyle upokorzeń i nienawiści skierowanych w ich stronę. To, że przez jakiś czas dawał radę, było naprawdę chwilowe. Kiedy ludzi na moment o nim zapomnieli, a on mógł nieco podbudować swoją psychikę. Taehyung już nie chciał walczyć. Poddał się zaraz po fali niszczeń jego mundurka w szatni na wf, czy przerabianiu zdjęć lub dawaniu ogłoszeń, jakoby miałby być męską dziwką w jakiejś agencji, przez co dostawał kilkanaście telefonów od napalonych staruchów. Bał się wyjść z domu, bo jego adres znali. Na szczęście to ucichło, jednak on już nie miał siły.

Przymknął tylko na chwilę oczy, ale ciemność pochłonęła go w całości, pozwalając usnąć spokojnie, bez żadnych trosk.


Znów nie wiedział, gdzie jest. Ostatnie, co zapamiętał, to jak leżał na łóżku w swoim pokoju. Jednak tym razem siedział na dachu jakiegoś wieżowca, sądząc po widokach. Noc zawitała na dobre, widząc jak mocno oświetlone jest miasto, przygaszając tym nieco blask gwiazd na ciemnym niebie. Tym razem czuł chłodny powiew wiatru, a on sam zatrząsł się.

- Jak ja... - wymamrotał, zanim mu przerwano. Znał ten głos. Ostatnio poznał. Właśnie! Ostatnio! Dlaczego on nie pamiętał o Hoseoku przez cały dzisiejszy dzień? Miał układać w głowie pytania, na które chciał znać odpowiedź, a tak... Nie wiedział, o co chciał zapytać!

- Taehyung? Ponownie? Głos chłopaka był przepełniony wielką troską o niego.

- Ponownie, to źle? Dlaczego nic nie pamiętałem?! - Wstał i szybko do niego podszedł, dźgając go palcem w tors.

- Nie wszystkie sny się pamięta, Taehyung. W ciągu nocy możesz mieć kilka, kilkanaście... A czasami nic nie kojarzysz, żebyś śnił. Uśmiech Hoseoka porażał. Był tak przyjemny, uroczy, a jednocześnie seksowny, że można było się rozkochać po kilku takich. Taehyung potrząsnął głową, wybijając sobie z głowy takie durne pomysły. Już poznał ból i porażkę ze względu na swoją płeć.

- Mówiłeś, że to nie jest sen.

- Ale przybyłeś do nas przez sen. Dlatego twój umysł traktuje to jako abstrakcję. - Chłopak powoli zsuwał skórzaną kurtkę ze swoich ramion, a następnie zarzucił ją na ramiona zszokowanego Taehyunga. Zaraz jednak spuścił wzrok zawstydzony i zagryzając wargę, wyszeptał:

- Ostatnio nic nie czułem...

- Im częściej tu jesteś, tym bardziej będziesz czuć cały ten świat.

- To chyba dobrze, prawda? - Brunet rozpromienił się, zaciskając dłonie na skórzanej kurtce Hoseoka, mocniej się nią opatulając. J-hope jednak nie odpowiedział, wpatrując się gdzieś w dal. - Hoseok?

- Fajnie miejsce wybrałeś do spotkania. - Mężczyzna zmienił temat, podchodząc do krawędzi dachu budynku. Widok zapierał dech w piersiach. Zwłaszcza, kiedy pod stopami miało się niemal cały świat Harmonii.

- Wybierałem? Ja się tutaj obudziłem... Hoseok pokręcił głową, widocznie rozbawiony i odwrócił przodem do Taehyunga.

- To zawsze ty decydujesz, gdzie się pojawisz. Twoja dusza. - Podszedł, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej, prawie że po środku, w miejscu, gdzie powinien mieć serce. - Może nieświadomie, ale decydujesz.

- To dziwne. - Zmarszczył śmiesznie nos, na co J-hope pstryknął go w nos, śmiejąc się. Nie wiedział dlaczego, ale jego reakcja wywołała u niego mocne zaczerwienienie policzków i kołatanie serca. Prawie tak jakby chciało się wyrwać z jego piersi i dotrzeć do mężczyzny. Co się z nim działo? Wcześniej reagował tak tylko i wyłącznie na Namjoona, kiedy widział go w pobliżu.

- Może trochę. - Wyciągnął ręce do zaskoczonego bruneta, który niepewnie je chwycił. Przyciągnął do siebie Taehyunga, a po chwili jego wahań, usiedli razem na skraju dachu. Objął w pasie chłopaka, prawie doprowadzając go tym do zawału. Nigdy nie był tak blisko z żadnym mężczyzną, dlatego tak mocno się peszył i stresował. - Nie martw się. Nie spadniesz. - Hoseok chyba źle odczytał obawy młodszego. Tutaj ewidentnie nie chodziło o strach przed upadkiem z tak dużej wysokości. - Chciałbyś coś wiedzieć, prawda?

- Hoseok, wytłumacz mi. Dlaczego Chaos...? Dlaczego Harmonia? - Ziemia to okropny chaos. Ludzie codziennie niszczą się nawzajem. Dążą do władzy, zabijając przy tym mnóstwo niewinnych osób. Są przyczyną wszelkiego zła, jakie doświadczasz. Doprowadzają Ziemię do ruiny, aby czerpać korzyści materialne. Wszyscy jesteśmy egoistami, jednak na Ziemi to osiąga znacznie większe rozmiary. - Hoseok zacisnął dłoń na dłoni Taehyunga, który spłonął czerwienią. - Tam nic nie ma swojego porządku. Coraz więcej osób chce umierać, bo nie nadążają za innymi. Wiem, że ty też. Ale u ciebie głównym powodem są ludzie, którzy nie widząc nic oprócz czubka własnego nosa. Pragną upokarzać innych i dawać im cierpienie, myśląc, że w ten sposób oczyszczą swoje nieczyste sumienie. - Parsknął głośnym śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ta Ziemia to chaos. Dosłownie Chaos. Nazwaliśmy naszą planetę Harmonią jako przeciwieństwo. Tutaj trafiają wszystkie dusze skrzywdzone podczas życia na Ziemi. I nie tylko. Jesteśmy tak jakby tą dobrą stroną.

Przechylił głowę na bok, wzdychając i przymykając oczy. Taehyung nawet nie śmiał mu przerywać, głos Hoseoka był spokojny i cichy, co powodowało u młodszego dziwny spokój jego duszy.

- Czyli jest ta zła?

- Zawsze musi być jak w każdej bajce.

- Przecież nie jesteśmy w bajce. - Taehung lekko uniósł brwi w geście zaciekawienia.

- No nie, ale chciałem zabrzmieć jak jakiś poeta. - J-hope zrobił delikatny dzióbek z ust i roześmiał się wraz z chłopakiem, pozwalając na chwilę zapomnienia. Wiedział, dlaczego on się tutaj pojawiał. Czasami jego dusza tylko mignęła na ulicach Harmonii, o czym on pewnie nie pamiętał. Taehyung mógł zapamiętać tylko niektóre spotkania. Te najdłuższe. Dwu czy trzy sekundowe pojawienie się jego umysł nie rejestrował. Ale każda jego obecność była złym znakiem. - Jest ta złą strona, ale ona również ma swoją planetę. I nie martw się. Niemożliwym jest, żeby oni tutaj dotarli. Tak jak my nie możemy się do nich dostać. Nasze dusze spotykają się dopiero na Ziemi.

- Czyli... Ty już nie żyjesz? Hoseok ponownie się roześmiał, mocniej zaciskając dłoń na pasie Taehyunga, powodując u niego wybuch tysięcy motyli w brzuchu.

- Żyję. Zapomniałeś o najważniejszym punkcie. Zmaterializowana dusza. Można by było nazwać nas ludźmi, ale różni nas tym, że jesteśmy nieśmiertelni. Jeśli tylko chcę, mogę narodzić się jako nowa osoba, z takim samym wyglądem jako dusza lub innym, ale jednocześnie zapomnę już o tym, co przeżyłem w Harmonii.

- A później? - Taehyung był wyraźnie zaciekawiony. Wpatrywał się swoimi ciekawskimi oczami w J-hope, opierając zaraz głowę na jego ramieniu. Był zdziwiony swoją postawą. Tak odważną, ale nie myślał o tym. Hoseok go nie odrzucał, więc czym się martwić?

- Żyję. I umieram, znów tutaj trafiając i zaczynając od nowa życie w Harmonii. Niekończąca się pętla. Zawsze mamy wybór. Po śmierci, mogę od razu zdecydować, czy chcę odnowić swoje życie. Jednak... Ja już nie chcę wracać na Ziemię. - Uśmiech Hoseoka zmarkotniał, a chłopak jakby cały zmarkotniał.

- Nie dziwię się.

- Nie chodzi o ból. Czekam na kogoś. Taehyung ponownie się ożywił, lekko odsuwając w bok od niego, aby móc się lepiej mu przyjrzeć.

- Na kogo?

- Osobę, którą kochałem, ale nigdy jej tego nie powiedziałem. Wrócił na Ziemię, niestety, fatum było dla niego tym razem okrutne, wybierając dla niego ciężkie życie. Chciałbym mu pomóc, ale póki on żyje tam, nie jestem w stanie. Muszę czekać na jego śmierć. To naprawdę źle brzmi, ale on nawet nie pamięta o mnie. Gdybym też zszedł na Ziemię, nawet nie wiedziałbym, że miałem mu pomóc. I w dodatku byłbym w tyle o siedemnaście lat. Muszę czekać. - powtórzył się. Każde jego kolejne słowo było coraz cichsze, a Taehyung po raz pierwszy mógł zobaczyć tyle uczuć wypisanych na jego twarzy. Ból, rozpacz... odrzucenie?

- A... jak on wróci? - dopytał nieśmiało, nie wiedząc, czy może prosić o aż tak tyle informacji z życia Hoseoka. W końcu nie znali się tak dobrze, ale V miał wrażenie, jakby spędził z nim już połowę swojego życia.

- Postaram się, żeby sobie o mnie przypomniał. A jak nie, to rozkocham w sobie. W końcu jestem Hoseok! Waleczny koń! - Rozpromienił się.

- Ech?

- Zawsze mi powtarzał, że wyglądam nieco jak koń. - Złapał za swój podbródek, pocierając go i udawał, że zamyśla się, mimo że chciało mu się śmiać z tego wszystkiego.

- W sumie... - Taehyung przekręcił głowę na lewy bok. - Wyglądasz jak super-piękny koń. - Odwzajemnił uśmiech. Kładąc z powrotem głowę na ramieniu J-hope, nawet nie zastanawiał się, że Hoseok przytula go jak największy skarb, mimo że wcześniej mówił o wielkim ukochanym.

- Często słyszałem jak płaczesz

- Ludzie bywają okrutni - wyszeptał, zaciskając dłoń na swoim kolanie i odwracając wzrok.

- Ah, prawda. Ludzie są okrutni. To silne bestie gotowe pożreć każdego kto stanie na ich drodze. Nie wiedzą co to litość. Sumienie ich nie dotyczy. Ale czy ty też nie jesteś człowiekiem?

- Człowiekiem? Chyba nawet nie mam prawa się tak nazwać.
Szept przepełniony bólem,mimo że naprawdę cichy, dotarł do Hoseoka. Dla niego nie było żadnej trudności w usłyszeniu słów od ukochanej osoby. J-hope już od dawna obserwował nastolatka i gdyby mógł, już za pierwszym razem rozprawił się z całym bólem młodzieńca. Niestety po tej stronie nic nie mógł zrobić. Widząc każde upokorzenie Taehyunga, był pod wielkim wrażeniem jego silnej duszy. Duszy, która właśnie teraz powoli gasła, przechodząc małymi krokami do jego wymiaru. Być może, gdyby cały Bóg istniał, anioły i inne rzeczy, w które wierzyli ludzie, Taehyung nie musiałby znosić tego całego cierpienia. Jednak on nie istniał. Żadnego bóstwa nie było, a jedynie Harmonia. Miejsce, gdzie trafiała każda dobra lub skrzywdzona dusza po śmierci, pozwalając na nowe życie.
Miał nadzieję, że tym razem zatrzyma go przy sobie i popuka go w odpowiednim momencie w czoło, kiedy znów przyjdzie mu na myśl wrócić na Ziemię. Chociaż po tych wspomnieniach, na pewno nie będzie myślał o powrocie.
Splótł palce ich dłoni razem. Hoseok pozwolił, żeby cisza odegrała decydującą rolę tej nocy. Przed nim było wielkie zadanie do wykonania - uleczenie zniszczonej duszy przez ludzi. Nie życzył nikomu śmierci, ale wiedział, że Taehyungowi może być dobrze tylko przy jego boku.

Zanim w Harmonii zniknęła ostatnia gwiazda z nocnego nieba, Taehyung usnął na jego ramieniu, tym samym powodując zniknięcie z tego świata i powrót na Ziemie. Zupełnie nieświadomie.


Rzeczywistość coraz bardziej podduszała Taehyunga, zabierając jak najwięcej się da tlenu. Nie potrafił żyć wśród ludzi. Wyliczając wszystkie kpiny, poniżenia, bójki, do tego mógłby dołożyć swój ostatni sen. Pamiętał prawie wszystko, oprócz tego, jak stamtąd zniknął. Jego wspomnienie kończyło się na momencie przymknięcia oczy i wsłuchiwaniu się w spokojny rytm serca Hoseoka. To dziwne, bo po wyjaśnieniu J-hope, że wszyscy w tamtym świecie są duszami, nie sądził, że mogą żyć jak ludzie. Głównie chodziło o to, że Hoseok nie był zimny jak trup, można było go dotknąć, posiadał emocje, a wszystkie jego organy pracowały wyśmienicie, domagając się energii - jedzenia. Hoseok musiał pracować, miał obowiązki. Mówił, że: owszem - są nieśmiertelni - ale do pewnego momentu. Niestety, nie chciał zdradzić, co mogło sprawić, że zmaterializowana dusza mogła umrzeć. Szczerze mówiąc, Taehyung nie widział różnicy pomiędzy Ziemią a Harmonią. Jednak chłopak wspominał mu, że jest tutaj za krótko, aby odczuć te różnice. Ponoć nie ma tutaj złych ludzi. Może nie wszyscy są ultra mega milutcy, bo to jednak zależały od charakteru duszy, ale sam fakt, że mógłby tutaj żyć w spokoju, kusił.

Rozważania Taehyunga na temat śmierci pojawiały się często i kończyło na nieudanych planach bądź poharataniu kilka razy rąk dla groźby i... pomocy? Zawsze się łudził, że ktoś zauważy jego cierpienie, zatrzyma się w czasie i zaproponuje mu ucieczkę od tego wszystkiego. Sam nie miał odwagi wyjechać. Zwłaszcza, że miał marne siedemnaście lat i zero szans na normalne życie. Wizja idealnego świata była naprawdę ciekawa, ale miał jeszcze tyle pytań o tamten wymiar. I nie był do końca pewny tego wszystkiego. Czy jeśli zakończy życie z własnej inicjatywy, trafi do Harmonii? Jak wygląda takie przejście? Bo chyba nie pojawia się tak jak przez sen - nagle na środku ruchliwej ulicy bez niczego?

Sytuacja w otoczeniu Taehyunga robiła się naprawdę napięta. Chłopak nie próbował ratować swojej reputacji. Nie kłócił się, nie zaprzeczał, słysząc wszelkie obelgi na jego temat. Mimo że każda boleśnie raniła jego duszę, nie reagował. Był zbyt zajęty rozmyślaniem. Podróżowaniem. Taehyung zauważał, że coraz częściej trafiał do tamtego świata. Skłamałby, gdyby powiedział, że mu nie podobało się tam. Hoseok tak jakby powoli wprowadzał go w ten świat, tłumaczył, chociaż nie na wszystko chciał odpowiedzieć. Mówił, że jeszcze przyjdzie czas na to.
Przebywanie w Harmonii coraz bardziej go pochłaniało. Nie chciał wracać na Ziemię. Zdarzało się, że czasami brał większą dawkę tabletek nasennych albo tylko jedną, ale popijaną alkoholem kupionym od jakiegoś starego dziada zza rogu. Nigdy nie uważał się za rozważnego, więc to dla niego było prawie normą. Pilnować go też nie miał kto. Matka za granicą, ojca nawet nie chciał znać po przeżyciach z nim w roli głównej w dzieciństwie. Cieszył się, że gdzieś spieprzył i nie musiał go oglądać. Ciotka go jedynie pilnowała. Wpadała raz na dwa tygodnie sprawdzić, czy czasem Taehyung nie jest w fazie rozkładu i zawijała do siebie. Co drugą środę. Ciągłe rozmyślanie, tylko uświadomiło mu, jak bardzo ma beznadziejne życie. I może się użalał i nic nie próbował, żeby to zmienić. Ale kto ma siłę, jak wszyscy są przeciwko tobie?

Nastolatek wchodząc do innego wymiaru, zawsze zastanawiał się, gdzie tym razem wyląduje. Z czasem zauważył, że to zależało od jego aktualnego stanu duszy. Jeśli był wyciszony - łąka, buzowały w nim emocje - dach na drapaczu chmur. Chociaż nadal nie wiedział, jakie emocje sprawiły, że raz znalazł się w pokoju pełnym zabawek. Cholernie dziwne.
Tradycją już było trzymanie się za ręce z J-hope, mimo że ledwie co go poznał. Miał wrażenie, że właśnie tak powinno być. Jego dłonie idealnie pasowały do tych Hoseoka. Zachowywali się jak para, ale Taehyungowi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Każda bliskość z tym chłopakiem, powodowała u niego dziwny wybuch pozytywnych emocji, wirówkę tysięcy motyli i fajerwerków. Zawsze przy nim miał czerwone policzki, a serce ledwie co nadążało za tak szybkim wybijaniem rytmu. Jego wielkie "zakochanie" do Namjoona minęło jak po dotyku czarodziejskiej różdżki. Ciekawe jak to Hoseok zrobił, że to w nim zabujał się na zabój? I to w zasadzie w martwym człowieku.
To mogło doprowadzić go do zguby, pięknej ruiny życia.




- Znów tu jesteś. - usłyszał cichy szept tuż za sobą. Nawet nie zadrżał, spodziewał się go. Nikt inny, oprócz Hoseoka go nie znał tutaj. Nikt go nie widział.

- Ano.

Wpatrywał się w dół, nie czując żadnego strachu. Wieżowiec miał prawie czterysta metrów. Ciężko było wyłapać jakieś szczegóły, za to ogólny widok był przepiękny. Normalnie nawet by nie podszedł bliżej niż pięć metrów, a teraz jakby nigdy nic siedział na krawędzi. Jego nogi luźno wisiały w powietrzu nad wielką metropolią. Gdyby był w tym świecie śmiertelny, na pewno zastanawiałby się nad tak bliskim obcowaniem z ogromną wysokością. Chociaż czasami dopadały go myśli, że śmierć przez skok z wieżowca byłaby najpiękniejszą z możliwych. Zaraz po rozcięciu żył i ozdobieniu swojego ciała krwią.

- Coraz częściej.

- Tak, to dziwne, prawda? Przez siedemnaście lat tutaj nie trafiałem. Nie znałem cię. A od trzech miesięcy widuję cię. 'Coraz częściej' - powtórzył jego słowa z delikatnym uśmiechem i pozwolił się chwycić za dłoń.
Może to była iluzja. Może to przez zbyt mocne tabletki nasenne, które bierze w ostatnim czasie. Ale nawet jeśli Hoseok nie istnieje, to chce zostać w tej iluzji na zawsze. Z nim.
J-hope ścisnął mocniej rękę chłopaka i uśmiechnął się smutno, wpatrując w dół. Samochody pędziły jak szalone, mając wrażenie, że rozpływają się i tworzą razem ciągłe, niekończące się linie. Ludzie zawsze się spieszyli. Nie ważne czy na Ziemi, czy tutaj. - Umierasz, Taehyung. Dlatego pojawiasz się tutaj 'coraz częściej'.

- Co?

- Im częściej tutaj się pojawiasz, tym bardziej przenikasz do naszego wymiaru. Za pierwszym razem tylko mogłeś obserwować. Nic dotknąć, nic poczuć. Dla innych byłeś niezauważalny. Teraz odczuwasz chłód, stajesz się powoli częścią Harmonii. Ludzie cię tutaj zauważają jako niewyraźną postać. Umierasz, Taehyung. Oni cię tam niszczą. - złapał za dłoń przerażonego chłopaka. Taehyung drżał z każdym kolejnym słowem, a dziwny ból wypełni jego ciało. Nie taki jak zawsze, gdy się okaleczał. Ten psychiczny był mocniejszy.

- Pierdolisz - wydusił z siebie z ledwością, czując jak jego gardło jest coraz mocniej ściskane od powstrzymywanych łez. Nie wiedział, dlaczego chciał płakać. Czy to nie właśnie o tym marzył, kładąc się dzisiaj spać? Dostał zimny kubeł otrzeźwienia, który wyciągnął go z pieprzniętych myśli samobójczych. Nagle zapragnął żyć, mimo że tutaj się lepiej czuł. Przerażała go cała wizja śmierci. Owszem, ciągle ją planował, ale gdzieś w głębi duszy siedziało w nim "przecież i tak tego nie zrobisz". Dlatego aż tak bardzo się nie nastawiał. Jego egoistyczna dusza nieco usunęła się w kąt, ukazując tę strachliwą stronę, która nie miała odwagi na takie czyny. Był zachwiany emocjonalnie, czasami nawet odnosił wrażenie, że ma rozdwojenie jaźni. Jednak nie spodziewał się u siebie takiej reakcji, gdy został postawiony niemal przed faktem dokonanym. Ból pożerał jego ciało.
Hoseok jedynie pokręcił głową, uśmiechając się smutno. Taehyung jeszcze zapamiętał, to jak chłopak coś mówi, porusza ustami. Ale szept już do niego nie dotarł, rozmazując się wraz z całym krajobrazem i Hoseokiem.




Pomyślmy. Jak może czuć się człowiek, który próbuje od dobrych dwóch lat się zabić (och, tak, nikt nie powiedział, że Taehyung ma tyle odwagi na to, plus był bardzo beznadziejny w tym), a nagle się dowiaduje, że umiera? Tryskałby z radości zapewne. Zaś Taehyung leżał na wznak na łóżku, wpatrując się w sufit. Miał wielką pustkę w głowie. Przez ostatnie lata czuł nienawiść do wszystkich, obrzydzenie. Jego serce było rozbite w drobny mak przez cierpienie. I teraz - tak jakby wszystko przeszło. Nic nie odczuwał. Zupełnie jakby był kamieniem, a nie wrażliwym Taehyungiem.
Westchnął cicho, przewracając się na bok i sięgając po komórkę, przeglądając zupełnie przypadkowe strony.

- Naprawdę umieram? - Szeptał, mimo że był sam w mieszkaniu. Dziwnie mu było mówić o tym głośno. Ta sytuacja była naprawdę absurdalna, chociaż uważał, że jego emocje jeszcze bardziej. Był nastolatkiem, miał prawo być rozchwianym emocjonalnie i nie wiedzieć czego chcieć. Jednak kiedy raz pragnął wrócić do Hoseoka i wyznać mu miłość, tak za drugim razem zastanawiał się, czy czasem nie jest popierdolony psychicznie i czy to wszystko nie jest jakąś iluzją, a on wyląduje w klitce w psychiatryku? Jego rozmyślania powoli fiksowały mózg. Jedyne na co miał ochotę, to wstać i rozwalić głowę o ścianę, żeby tylko nie myśleć. Głowa go od tego wszystkiego bolała.
Czy to pierwszy znak umierania? Ból? W takim razie już od bardzo dawna umiera, chyba, że chodzi tylko o ten fizyczny.
Zsunął się z łóżka, niechętnie ubierając. Już od kilku dni nie był w szkole, czekając na jakże tę piękną śmierć. Ale kostucha widocznie się nie spieszyła. Właściwie... Ile to potrwa? Czekanie? W końcu dla Hoseoka to, że umiera może się równać z tym, że "Ach, za jakieś czterdzieści lat umrzesz, szybko!". On żyje wiecznie, dla niego to pewnie kilkadziesiąt sekund...
Przeraziła go pusta lodówka To chyba pierwszy taki raz odkąd mieszka sam. Musiał zawsze mieć ją wypakowaną po brzegi. Szczególnie słodyczami, które potrafiły delikatnie ukoić ból.
Mimo że nie chciał wychodzić z domu, to brzuch nie dawał mu wyjścia. W drodze do sklepu wpisywał w wyszukiwarkę hasła typu: "Czy umieranie boli?", "Skąd mam wiedzieć, że umieram?", "Czy wtedy wygląda się brzydko?". Nie znalazł odpowiedzi, to proste - żaden mu zmarły do cholery nie odpowie, bo pewnie nie maja tak pieprzonego neta! Albo ziemski łącznik, aż tak daleko nie sięga. Powinien pozwać firmę za to, że nie wywiązują się z umowy: "internet - dosłownie wszędzie!"? Chyba zapomnieli o tamtych światach, dupki jedne. 

Na zewnątrz panował okropny upał, a mimo to szedł w bluzie z kapturem na głowie. Bał się, że ktokolwiek go rozpozna oraz nie chciał, aby ktokolwiek widział jego blizny. Chciał je zostawić tylko i wyłącznie dla siebie. I w tym momencie był wdzięczny chociaż za klimatyzację w supermarketach. Szybko wybrał produkty, których potrzebował, zaś kolejka była niemożliwie długa i pewnie ugotowałby się, gdyby nie ten zimny powiew powietrza. 

Wyjście do sklepu jednak było dobrym pomysłem. Chociaż przez chwilę zapomniał o tym całym umieraniu, ale również o wszystkich problemach. Mimo że był tutaj, na Ziemi, nie stresował się jakąś szkołą i uwagami uczniów skierowanych do niego. Na ten moment był wolny od wszelkich złych myśli i mógłby polubić to uczucie, gdyby częściej do niego zawitało. Wraz ze zmianą światła z czerwonego na zielone, Taehyung szybkimi krokami przemierzał ulicę. Było mu gorąco i chciał się jak najszybciej znaleźć w domu. Zanim jednak dotarł na drugą stronę, poczuł nagły niepokój który prawie że wmurował go w asfalt. Dziwne uczucie rozsadzało go od środka, aż nie usłyszał głośnego krzyku i pisku opon samochodowych. Mimo że zatrzymał się dosłownie na ułamek sekundy. Cholernie mocne uderzenie w Taehyunga praktycznie przerzuciło go przez maskę samochodu, a następnie na asfalt za pojazdem. Promieniujący ból od brzucha i klatki piersiowej rozchodził się po całym ciele, a on nawet nie mógł drgnąć. Chciał wyć, ale jedynie jęknął, zamykając tylko na chwilę oczy. Pozwolił sobie na kilka głębszych wdechów, nim kaszel odebrał mu cały oddech, zalewając usta krwią. Wrzaski i krzyki powoli się zlewały w jedno, a następnie rozmazywały. Nawet przez chwilę miał wrażenie, że ktoś go podnosi. Jednak nawet nie miał siły otworzyć oczu. Ukojenie jego bólu przyszło zaraz potem – kiedy utracił przytomność i mógł zatopić się we śnie.


Nie tak sobie wyobrażał obudzenie po wypadku. Obudził się w pustym pomieszczeniu. Już na wstępie nie pasował mu wystrój sali szpitalnej. W którym to malują ściany na piękny, ciepły beż i przyozdabiają przesłodkimi obrazami? Plus... Jedna, całkiem oszklona ściana zamiast tradycyjnych okien? Może przez pomyłkę zawieźli go do kliniki dla nowobogackich? Następne, co wydawało mu się podejrzane - zero bólu. Myślał, że będzie zdychać i płakać, aby tylko dać mu kolejne zastrzyki przeciwbólowe. A tu nic! Prawie jak nowo narodzony. Jedynie włosy potargane, jakby spał kilka miesięcy. Brak aparatury i ogólnie sprzętu medycznego już całkiem utwierdziło go w tym, że to nie szpital. Tylko w takim razie co?
Jęknął, podnosząc się do siadu. Skrzywił się, czując jak coś strzyknęło mu w plecach. Przeciągnął się, zauważając, że ma na sobie jakąś za dużą koszulę. Męską. Chryste! A co jak wypił w chuj dużo i cały ten wypadek, Hoseok i tak dalej, to tylko pieprzony sen?! W dodatku podczas tego spania ktoś go... przeleciał? 

- Nie wierzę, jakim cudem... Dlaczego... - wymamrotał, chowając twarz w dłonie załamany. Najbardziej jednak bolała myśl, że idealny facet jak Hoseok po prostu nie istnieje, a był wytworem jego wyobraźni. Naprawdę wydawało mu się, że rozpoczynał przecudowny związek z kimś wyjątkowym, a tu jeb - sen. Gorzej być nie mogło. Tak jakby już za mało miał powodów do samobójstwa.

Zanim wstał, żeby poszukać poszlak, którego to faceta mieszkanie (oby nie Namjoona), drzwi do sypialni otworzyły się z rozmachem, a w nich stanął nie kto inny, a wyszczerzony Hoseok z tacą jedzenia.

- Ha! Dobrze przeczułem, że dzisiaj się zbudzisz! Twoje mamrotanie przez sen było znaczące. Ale nie wiedziałem, że twoja dusza w całości do nas będzie tak wolno wędrowała. Prawie miesiąc tak leżałeś. - Pokręcił z niedowierzania głową, ostrożnie podchodząc do chłopaka. Taehyung miał w tej chwili szczenę prawie do samej podłogi. Jak nie jeszcze niżej.

- Co? Ale...

- Umarłeś i jesteś u nas. Tak dla jasności. Czy nie tego właśnie chciałeś?
 Hoseok jak zwykle błyskawicznie wytłumaczył mu wszystko. Chciałeś? Owszem... Ale... Nie spodziewał się, że właśnie w taki sposób odejdzie. Raczej, że będzie leżał w łóżku i uśnie na wieki. Oraz, że będzie czuł iż odchodzi. Plus inaczej wyobrażał sobie moment przyjścia. Coś w stylu chodzenia po gwiazdach i szukania krasnali, którzy trzymają drogowskazy, wskazując właściwą drogę. Okej, może przesadził, jednak...

- Bardziej mnie ciekawi, dlaczego jestem nagi. - wymamrotał zaczerwieniony, naciągając przydługą koszulę na intymne miejsca. Nie odpowiedział na pytanie, bo to było oczywiste. A raczej do pewnego momentu. Pod koniec już taki pewien nie był, czy właśnie chciał umrzeć.
Hoseok wpatrywał się w niego z niejakim zaciekawieniem, szczerząc swoje zęby.

- Każda dusza przychodzi naga. Musiałem cię ubrać. Wybacz, że patrzyłem, ale chyba się nie obrazisz, prawda? Poza tym masz śliczne ciało. - Klepnął chłopaka w udo, na co jeszcze mocniej poczerwieniał i zdzielił go w łeb.

- Ktoś ci pozwolił? - Wydął delikatnie dolną wargę. - Ostatnim razem trzymaliśmy się tylko za ręce. Nie za szybko lecisz, Romeo?

- Może... - westchnął cicho, biorąc głębszy wdech. - Przepraszam, Taehyung. Ja... naprawdę nie wiem, ale... Ponad dwadzieścia lat ukrywałem swoje uczucie i teraz... A zwłaszcza podczas naszych spotkań. Myślałem, że może czujesz to samo. To o ciebie mi chodziło, kiedy wspominałem o miłości mojego życia. - wyszeptał, łapiąc za drżącą dłoń Taehyunga. Och, chłopak ponownie miał szczenę do samej ziemi. Czy ten facet mówi to wszystko nas serio? Że się w nim zakochał? To tak absurdalnie brzmi...

- Jestem głupi, bo nie zauważyłem.

Taehyung cicho się zaśmiał, kręcąc z niedowierzania głową. Znów mógł się śmiać i nie czuć dziwnego bólu psychicznego. Miał wrażenie, że wraz z odejściem z Ziemi, zostawił tam wszystkie troski i problemy oraz okrutne cierpienie. Oddychał i nie dusił się tym światem. Pierwszy raz miał taką chęć do życia, do poznawania nowych rzeczy,  a przede wszystkim - pewność siebie, którą zabili w nim ludzie. Rozkwitał na nowo. Mimo że na Ziemi pozostał dla nich już tylko trupem, tutaj - jego życie dopiero rozpoczynało nowy bieg.
Jego pamięć z przeszłości nie wracała. Być może nie wróci albo z opóźnieniem, ale nie chciał czekać. Co z tego, że ma całą wieczność? Czemu nie może zacząć tej wieczności od ułożenia sobie życia z chłopakiem, które ostatnie jego sny spędzał z nim?

- Nie jesteś. - J-hope nieśmiało uśmiechnął się, słysząc śmiech Taehyunga. Dokładnie taki, jakiego go zapamiętał, jednak nie wiedział, co to oznacza. Wyśmiał go, pomimo że dni w Harmonii spędzał z nim nieco.. intymniej niż normalni |"koledzy"? Źle odczytał jego zamiary? - Wiem, pewnie się mocno pomyliłem. To za wcześnie, ale ponad miesiąc się tobą tutaj opiekowałem i naprawdę nie mogłem wytrzymać. I musiałem to dzisiaj powiedzieć. Pewnie zabrzmiałem jak ostatni kretyn... - ściszył głoś, czerwieniąc się delikatnie na policzkach. Taehyung musiał przyznać, że wyglądało to przeuroczo. - Ale...

- Ale... Lubię cię... i postaram się ciebie pokochać. - dokończył za zaskoczonego Hoseoka, niemal szepcząc w jego usta. J-hope drżał, kiedy obejmował go niepewnie w pasie i nachylając się. Nie wiedział, czy powinien, ale młodszy rozwiał jego wątpliwości. Złapał go za policzki i delikatnie złożył pocałunek na jego wargach, dając mu obietnicę, na zupełnie nową, inną wieczność. Bez dodatkowych wypadów na Ziemię i ból oraz cierpienie, o którym on sam pewnie za szybko nie zapomni. Ale z takim partnerem... Warto się postarać o chwilę niepamięci.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Zakład [Badeul]

Paring: Badeul (Baro x Sandeul, B1A4)
Gatunek: fluff
Ostrzeżenia: hehe 8)
Inspiracje: 1|2|3|4


Wszystkiego Najlepszego, Herbatko. Wybacz, że wyszło tak nijako :c


Westchnąłem zniecierpliwiony, kiedy po raz czwarty poprawiałem swoją fryzurę, a dokładniej perukę. Nie mogłem zrobić ładnego koka, na którego znalazłem tutorial w internecie. Podziwiłem dziewczyny, że bez problemu robią taki fryz z samego rana w dwie-trzy minuty. Ja stałem dobre trzydzieści minut przed lustrem i ciągle było coś nie tak. Przeklinałem pod nosem na Jinyounga, przez którego robiłem to wszystko. Przegrałem zakład i musiałem przebrać się za dziewczynę na jego warunkach, czyli decydował co na siebie założę, jak się uczeszę, pomaluję... A ja mogłem tylko płakać przed lustrem i szukać w telefonie kolejnych tutoriali i męczyć się.

Byłem naiwny, ale też i głupi, zakładając się z Jinyoungiem. Nie wiem, co chciałem mu udowodnić. Chyba to, że też potrafię wygrać z nim w jakąkolwiek grę na playstation. Jedyne z czego mogłem się cieszyć to, że nie musiałem się w tym pokazywać w szkole, a na jakiejś imprezie. Jinyoung tymczasowo nie miał partnerki, więc perfidnie mnie wykorzystał. Chociaż czułem, że coś jeszcze musi być na rzeczy...
Cudem wyrobiłem się wraz z usłyszeniem dzwonka do drzwi. W czerwonej, rozkloszowanej u dołu sukience, czułem się jakbym był co najmniej nagi. Dlaczego nie pozwolił mi ubrać zwykłych dżinsów i jakiejś koszulki? Narzuciłem jeszcze czarny sweter, w końcu będę musiał wracać nocą, a nie chciałem zamarznąć. I tak sam fakt, że nie miałem rajstop i szedłem w jakiś wysokich szpilach, sprawiał, że chciałem umrzeć. Także mój powrót do domu nie był pewny. Ale sweter się przyda. Trochę ciężko było mi znaleźć biustonosz, który byłby cały zakryty, dzięki czemu nie było widać moich fałszywych cycków, ale... Udało się!

Niemalże płakałem, siedząc w samochodzie Jinyounga. Chłopak miał zajebiście dobry humor, nabijał się ze mnie, a nawet komplementował (to jest pewnie sarkazm, nie?). Jednak płacz musiałem odłożyć na później. Kilkanaście minut zajęło mi dobre wykonturowanie twarzy, nałożenie pudru, zrobienie kresek i podkreślenie ust oraz brwi. Moja praca nie mogła iść teraz na marne, no i powiedzmy sobie szczerze. Z taką tapetą na twarzy było jeszcze mniej szans, że ktokolwiek mnie rozpozna. Teraz przynajmniej wiedziałem, dlaczego CNU po pierwszej nocy z jakąś cizią, rzucał ją. Przecież dziewczyny mogły zrobić się na cudowne modelki, a później wyglądać jak ja z rana!
Prychnąłem, gdy łapa Jinyounga znów wylądowała na moim udzie, delikatnie je masując. Kretyn. Odpiąłem pasy i już miałem wyjść, kiedy chłopak zaczął mówić.

 - Zapomniałem powiedzieć. Baro też tutaj będzie. 

Na chwilę zamarłem. Jinyoung obiecał, że nie będzie tutaj Sunwoo, że nie będę musiał obawiać się go. A teraz bezczelnie i jakby nigdy nic mi mówi o nim?! Sapnąłem, czując jak cały drżę. Chciało mi się płakać z tej całej złości. Sunwoo był moim bardzo dobrym przyjacielem. Zawsze mnie wspierał, doceniał i pokazywał tę lepszą stronę świata. Tylko dzięki chłopakowi nie przeniosłem się na drugi wymiar. Pomógł mi wyjść z ciężkiej depresji, która została wywołana przez falę hejtów od rówieśników, bo niestety nie zawsze byłem taki chudy. Sunwoo pilnował, abym brał tabletki czy też ćwiczył ze mną i dopingował mnie. Mimo wszystko nadal uważałem, że do tej idealne wagi trochę mi brakowało, ale Baro szybko gasił mój zapał na dalsze odchudzanie. Nawet nie wiem, kiedy podczas tego zacząłem zakochiwać się w nim. W moich oczach zawsze widziałem go jako ideał. Wysoki, przystojny z dobrze wyrzeźbionym ciałem, niezwykłe poczucie humoru i uśmiech, który doprowadzał mnie do dziwnych spazmów i dreszczy. Uwielbiałem jego głos, szczególnie rano, kiedy był delikatnie zachrypnięty, zaspany. Sunwoo jeszcze do niedawna często u mnie nocował, a spanie razem w łóżku było tradycją. Nasza przyjaźń od początku nie była taka, jaka być powinna. Często obwiniałem siebie za to, że w pewnym momencie zacząłem się odsuwać od Baro. Cholernie się bałem, że moje uczucia mogą wkrótce wyjść na wierzch. Nie wiedziałem, jakby mógł zareagować na to, że jego najlepszy przyjaciel wzdycha do niego. Pewnie czułby do mnie ogromne obrzydzenie, zwłaszcza, kiedy przypominałby sobie te wszystkie wspólne chwilę. Że tak naprawdę miałem brudne myśli, kiedy mogłem się do niego przytulić podczas poranków w jego pokoju. Dlatego od jakiegoś czasu unikałem rozmów z Sunwoo, jego wizyt. Próbowałem doprowadzić do tego, aby nasze drogi całkiem się rozeszły. Wydawało mi się, że to będzie cholernie banalne. W końcu skończyliśmy szkołę, każdy z nas wybrał inne kierunki studiów, a mimo to stancja Baro znajdowała się zbyt blisko mojej. Nie zawsze udawało się uniknąć rozmowy z nim. A później cierpiałem podwójnie, zamykałem się w swoim pokoju i zanosząc się płaczem w ukryciu przed innymi. 


Jinyounga szybko zgubiłem w tłumie. W zasadzie pierwszy raz byłem na tak ogromnej domówce, ale co się dziwić, ten dom był prawie jak pałac! Starałem się nic nie pić, po tym jak już dwóch facetów próbowało mnie zmacać. Bałem się, że jakbym nieco zaszalał z alkoholem, wylądowałbym z jakimś w łóżku. Ale by mieli niespodziankę, gdyby zauważyli w łóżku, że mam nieco za dużo pomiędzy nogami. Chociaż doskonale wiedziałem, że pewnie i to im nie zrobiłoby różnicy. Dzisiejsi studenci próbowali wszystkiego, zwłaszcza jeśli chodzi o seks. Pewnie tylko zrobiłbym komuś wielką przysługę, że na liście "Sto rzeczy jakie wykonam przed ślubem" może odznaczyć "Pozycja siedemdziesiąta druga: przelecę chłopaka, który udawał kobietę na imprezie". 
Przeciskając się przez stado napalonych dziewczyn, które z zawziętością wymieniały się śliną pomiędzy sobą, dotarłem do schodów. Ostrożnie pokonałem każdy stopień, aż w końcu znalazłem się na pierwszym piętrze. Jinyoung wyjaśnił mi, gdzie będę mógł szukać łazienek, ewentualnie odpocząć i poczekać na niego. Obiecał, że mnie odwiezie, ale ja tego nie widziałem. Chłopak schleje się jak świnia i zapewne będzie nocować tutaj, czyli w domu CNU. Byłem tylko ciekaw, czy Shinwoo też pozwoliłby mi tutaj nocować? Nie przyjaźniłem się z nim zbytnio, kojarzyłem go, ale w końcu Jinyoung mnie zaprosił, więc powinien jakoś się dogadać z CNU... i tak dalej. A jak nie, to wrócę na piechotę, mimo że nogi mi odpadały w tych szpilach. Najwyżej będę szedł na bosaka, tylko jeszcze przydałaby się dobra ochrona. Kto wie, jakie typy czają się o trzeciej nad ranem na obrzeżach Seulu?
Nawet nie byłem w połowie drogi do toalety, kiedy zostałem pociągnięty za rękę i przyparty do ściany. Głucho jęknąłem, czując jak ostro przywaliłem głową w ścianę. Normalnie zdychałbym i piszczał ze strachu, gdyby nie to, że jestem w domu pełnym ludzi. Co mi można tutaj zrobić? Uchyliłem niepewnie powieki, z mocno bijącym sercem i aż wstrzymałem oddech. Tego na pewno się nie spodziewałem, a zwłaszcza, że mężczyzna będzie się nachylać, aby mnie pocałować. Pisnąłem i z całej siły przywaliłem w twarz chłopakowi.



 - Chryste, Gongchan! Popierdoliło cię?! - warknąłem, sięgając do tyłu głowy, która nieprzyjemnie pulsowała od uderzenia. Musiałem porządnie przywalić, bo poczułem ciepłą ciecz spływającą po karku oraz na palcach. Skrzywiłem się, ciesząc się, że nie straciłem przytomności, inaczej ten czub jeszcze by mnie przeleciał! 

 - Co? Znasz mnie? - zamrugał zaskoczony, robiąc z ust jeden, wielki dzióbek. Pocierał okropnie czerwony policzek, chociaż moją uwagę przykuła jego rozwalona warga. Jeden - jeden, popierdoleńcu. 

Przewróciłem oczami i odsunąłem się od ściany. Delikatnie zakręciło mi się w głowię, przez co musiałem się jednak wspomóc tą nieszczęsną ścianą. CNU zajebie nas za zakrwawienie jego ściany...

 - Nie mów, że mnie nie rozpoznajesz, idioto. Sandeul. I nie myśl, że poruchasz. Jinyoung, na pewno ci mówił o naszym zakładzie. - wymamrotałem z lekko czerwonymi policzkami, poprawiając sukienkę. Gongchan wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi ustami, lustrując uważnie pijackim wzrokiem. Ciekawe, ile wypił, że zaczynał się rzucać na Bogu winne dziewczyny (czyli mnie, ech...)?

 - SANDEUL?! O MATKO! JAKI TY JEST-
Szybko przerwałem jego wydzierankę, kładąc na ustach swój zakrwawiony palec. Rozejrzałem się niepewnym wzrokiem po korytarzu i odetchnąłem. Nikogo nie było, kto mógłby usłyszeć wrzaski pijanego młodziaka. 

 - Tak, ja. Nie krzycz, błagam. To nie może się dalej wydać. - jęknąłem niemal płaczliwym tonem. 

To, że on wiedział, nie przeszkadzało mi. W końcu Jinyoung tyle się nagadał do Gongchana o zakładzie, że niemożliwym byłoby, aby chłopak nie miał o tym pojęcia. Być może alkohol zaćmiewał jego biedny umysł. Chociaż on jakoś nigdy nie był bystry. Byleby tylko to nie wyniosło się dalej. Inaczej nie miałbym życia na studiach, a jak jeszcze doszłoby do Baro. Chryste! Co mógłby sobie o mnie pomyśleć? 
Na moje szczęście chłopak się szybko uciszył i z jakimś dziwnym uśmiechem wpatrywał się we mnie. Zanim zabrałem palec z jego ust, on polizał go, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Co do...? Nim zdążyłem zareagować, znów zostałem przyparty do ściany.

 - Gongchan? Co ty... Przecież ci mówiłem, że KURWA ZABIERAJ TĘ RĘKĘ! - niemal wrzasnąłem, czując jak jego dłoń wślizguje się pod moją sukienkę. Już zamachnąłem się, gdy skutecznie umożliwił mi tę czynność, wykręcając je, a następnie dociskając do ściany tuż nad moją głową. Strach sparaliżował mnie w momencie, kiedy obsunął nieco moją koronkową bieliznę.
 
 - Aish, kiciu.... Będzie nam tak przyjemnie. - wyszeptał nieobecnym głosem wprost do mojego ucha.  Poczułem się cholernie słabo po jego słowach, a świat ponownie zawirował mi w głowie. Przestałem oddychać, czując ogromną gulą rosnącą w gardle. Głuchy szloch wydobył się z moich ust. Wargi i dłonie Gongchana były dosłownie wszędzie, kiedy cicho błagałem, aby przestał. Nie wiem, dlaczego nie próbowałem się wyrwać. Sparaliżowała mnie sama świadomość tego, że ktoś tak bliski jak Gongchan, chce mi wyrządzić krzywdę, a sam poczułem się brudny. Co zrobiłem takiego, że pokusiłem go, aż do tak mocnego posunięcia. Nim zwymiotowałem całą zawartość żołądka, kiedy jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, poczułem nagłą ulgę. Nikt na mnie nie napierał, przez co padłem na kolana, dalej łkając bezgłośnie z zamkniętymi oczami. Zacisnąłem ręce na swoich ramionach, obejmując siebie mocno. Nic do mnie nie docierało przez pewien moment. Miałem wrażenie, że słyszałem kłótnię, uderzenia... ale może to tylko moja wyobraźnia? Wszystko działo się dla mnie jak przez mgłę, póki nie poczułem ciepłych dłoni na swoich policzkach. Niepewnie uchyliłem powieki, pociągając nosem. Za wiele nie zobaczyłem, bo obraz od płaczu i szoku miałem rozmazany. Kilka razy zamrugałem i ponownie poczułem, jakby zabrano mi dostęp do tlenu.

- Wszystko w porządku? - Ciepłe palce mężczyzny delikatnie ocierały moje policzki z łez, kiedy ja próbowałem choć na chwilę zaczerpnąć powietrza, czy też przestać drżeć z emocji. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi na widok znajomej twarzy, a niski głos mojego wybawiciela wtargnął we mnie zbyt dogłębnie, doprowadzając do paraliżu. Moje policzki momentalnie oblały się krwistą czerwienią. O takim czymś mogłem tylko marzyć, a teraz...

 - Ja... Tak... Chyba... Okej. - wyszeptałem lekko zachrypniętym głosem od płaczu, nieśmiało spoglądając w oczy Baro. Wypuściłem powietrze z cichym świstem, widząc jego zatroskany wyraz twarzy. Dawno nie widziałem go tak zmartwionego, ostatni raz, kiedy zobaczył moje niezbyt cudowne blizny na nadgarstkach. Przez chwilę poczułem niemiły uścisk w żołądku, że w zasadzie martwi się o jakąś obcą dziewczyn, a nie mnie...

 - Wybacz, Gongchan tak się nigdy nie zachowuje. Ktoś musiał dosypać czegoś do jego drinków, naprawdę! Pilnowałem go, ale na chwilę straciłem z oczu. Naprawdę mi przykro. - mówił szybko, z każdym słowem denerwując się coraz bardziej. - Jinyoung się nim zajmie. Nic ci nie zrobił?

 - Nie, nic, tyl- Jinyoung?! - sapnąłem, urywając w połowie zdania. Wybudziłem się ze swoich marzeń, dotyczących mnie i Baro. Prawie jakby ktoś wylał na mnie zimny kubeł wody. Rzeczywistość do mnie dotarła i dopiero teraz zauważyłem, jak Jinyoung ciągnie wyszczerzonego Gongchana i machają mi wesoło, odchodząc. Stałem z rozdziawionymi ustami, a Sunwoo chyba niezbyt wiedział, o co mi chodzi, sądząc po jego minie.

- Coś nie tak? Znasz Jinyounga?

- Och... Ja... - zmieszałem się, widząc jego natarczywy wzrok. - Tak. Był moim dzisiejszym partnerem, zgubiłam go, ale jakoś... - urwałem, nie wiedząc, co powiedzieć. Geez, tak krępującej sytuacji nie miałem od dawna. W dodatku stałem przed miłością swojego życia w jakiejś pieprzonej sukience i z rozmazanym makijażem. - Słabo mi. - dodałem, krzywiąc się, kiedy chciałem zrobić krok. Świat wirował mi przed oczami. Pewnie gdyby nie to, że przeżyłem taki szok po akcji Gongchana, rozpływałbym się przez obecność Baro i płakał z emocji jak jakaś faneczka numer jeden.
Chwiałem się, migotało mi przed oczami, a gorąco uderzało do głowy. Zaparło mi wdech w piersiach, czując jak chłopak obejmuje mnie w pasie. Gdybym miał siłę, zacząłbym krzyczeć i piszczeć ze szczęścia, ale w tej chwili jedyne na co było mnie stać to... omdlenie w ramionach swojego wymarzonego mężczyzny.


Świadomość dotarła do mnie, bodajże, po niedługiej chwili. Baro ostrożnie położył mnie na łóżku, jakbym był delikatną, porcelanową laleczką, która miałby się zaraz rozpaść. Milutkie ciepło rozlało się po moim ciele, widząc znów ten zatroskany wyraz twarzy chłopaka. Nie wiem, do którego pokoju mnie zaniósł, ale i tak było słychać muzykę, dochodzącą z partera. Podniosłem się na rękach. Nie wirowało mi w głowie, ale jednak cała dzisiejsza kolacja podchodziła pod gardło, przez co krzywiłem się.
- Dzięki, nie wiem czy sama doszłabym tutaj. - zaśmiałem się niezręcznie. Musiałem się odezwać, ta cisza pomiędzy nami krępowała mnie. A jeszcze to, że zemdlałem mu w ramionach jak jakaś panienka, niesamowicie mnie zawstydzało.
Wzrok Sunwoo przeszywał moje ciało i nie powiem, coraz bardziej podobało mi się to, jak na mnie patrzył. Jeśli nawet jarał się nieistniejącą dziewczyną, to czemu nie wykorzystać takiej (pewnie) jedynej okazji, do spotkania pierwszego stopnia z nim? Potrzebowałem bliskiej relacji z Baro, nawet jeśli miałaby być tylko przez chwilę. Później mógłbym płakać przez następne kilka lat w nadziei, że się odkocham. Ale teraz musiałem owocnie wykorzystać ten czas!
Mimo wszystko czułem ukłucie zazdrości. Sunwoo zainteresował się zupełnie obcą dla niego dziewczyną, a teraz opiekował. Gdyby się tylko dowiedział, że to ja... O masakra, ciekawe czy wyzywałby mnie od pedałów i nienormalnych? Może, gdybym wytłumaczył, że to zakład, nieco by zluzował? Możliwe...

- Jinyoung naprawdę jest debilem. Nie zajmować się taką śliczną dziewczyną. - westchnął, a ja poczerwieniałem momentalnie na jego słowa. Chryste! Czy ja dobrze słyszę?!

- Podobam ci się?! - wypaliłem szybciej, niż zdążyłem pomyśleć. Wachlowałem się dłonią, wpatrując się z niedowierzaniem w szatyna. Jednak chłopak pokręcił głową, śmiejąc się cicho.

- Jesteś ładna, śliczna... kształtna... - tutaj odchrząknął, zsuwając się wzrokiem na moje fałszywe piersi, a później uda. - Ale moje serce już zostało skradzione. -  wzdrygnąłem się, czując niemiły uścisk w klatce piersiowej. Oczy zaszły mi łzami. Okej, mogę płakać. Przecież przed nim jestem jakąś obcą dziewczyną, która przyszła z Jinyoungiem. Mimo wszystko nie mogłem, wszystko utknęło mi w gardle, powodując okropny ból i dławienie się powietrzem, które łapczywie łapałem. Sunwoo nie powiedział mi, że się w kimś zakochał? Mi? Swojemu najlepszemu przyjacielowi? A przekazał to obcej cizi aka mnie na imprezie?! Zagryzłem drżącą wargę, aby nie rzucić w niego przekleństwami. Serce okropnie mnie bolało, założę się, że na prześwietleniu zamiast niego, będę mieć jakieś marne kawałki, posklejane taśmą. - Hej, nie martw się. Wiesz, ile jest facetów na tym świecie? Na pewno jakiegoś znajdziesz! - I jakby na pocieszenie sięgnął do mojej peruki i potargał nią. Nim zdążyłem zareagować, pogrążony w swoim smutku, Baro już trzymał sztuczne pukle włosów w swojej dłoni. Jego zdziwienie i niedowierzanie rosło z każdą sekundą, bo coraz bardziej rozchylał wargi, a oczy niemal wychodziły z orbit. - SANDEUL?!

- No tak mnie nazywasz. - burknąłem z obrażoną miną, wyszarpując z dłoni Baro resztki jakie zostały z peruki po tak mocnym czochraniu. - Nie, błagam, nie pytaj, dlaczego jestem w sukience. To za długa historia! - dodałem płaczliwym tonem, wydymając dolną wargę.

- Raczej wolałbym spytać, dlaczego pytałeś się, czy mi się podobasz...

Serce mi stanęło, słysząc jego słowa. Rozejrzałem się spanikowanym wzrokiem po pomieszczeniu, szukając jakiejś ucieczki. Chłopak chyba to zauważył, bo skutecznie zagrodził mi możliwość ucieknięcia z łóżka, kładąc dłonie po bokach moich bioder. Milczałem, chociaż wiedziałem, co powiedzieć. Nawet miałem ripostę! Przecież on opisywał dziewczynę, po prostu chciałem się dowiedzieć, czy się mu podobałem w takiej wersji~. No sorry! Ale ja tak nie komplementuję obcych ludzi! W ogóle ich nie komplementuję!

- Halo? Sandeul? - Jego zniecierpliwiony głos wyrwał mnie z zamysłu.

- Hmm?

- Podobasz mi się.

Co?
                 Co?
CO?


- Co powiedziałeś?!

Aż strzeliłem się w policzek, aby przekonać się, że nie śnię. Nie był to dobry pomysł, bo niesamowicie mnie teraz piekł. Może się przesłyszałem? Ale myłem dzisiaj uszy i to porządnie... Chciałem sięgnąć do policzka, ale Baro wyprzedził mnie w czynności i dotknął go, delikatnie pocierając. Otworzyłem szerzej oczy i aż rozchyliłem usta.
Okej. Ukryta kamera, tylko kurwa gdzie?!

- Lubię cię. Podobasz mi się. Jesteś przystojny. Piękny. Słodziutki. Kocham cię. Kurwa, Sandeul. - zaczerpnął powietrza, po takim słowotoku. Ledwie nadążałem za jego słowami. Czekaj... Czy on powiedział...? - Cholernie mi się podobasz, ale nie w tych łaszkach. - tutaj z cichym śmiechem szarpnął za moją sukienkę, a ja poczerwieniałem zażenowany. - Uciekałeś ode mnie dobre dwa miesiące, a dopadłem cię na imprezie CNU. Kto by się spodziewał? - uśmiechnął się, a ja cieszyłem się, że siedzę, bo nogi mi zmiękły na ten widok. Znów poczułem gorąco przepływające przez moje ciało.

- K-Kochasz? Jesteś głupi! - wychrypiałem bliski płaczu, uderzając Sunwoo w policzek. Jak...Mógł się nabijać teraz?! Sapnął zaskoczony, ale zaraz zaśmiał się, przyciągając mnie bliżej, mimo że uciekałem powoli od niego na łóżku. Objął mnie mocno w pasie i docisnął do siebie, zabierając odrobinę tlenu, który teraz był mi niezmiernie potrzebny. Zacząłem się trząść, chyba z bezsilności i nadmiaru emocji. Serce niezwykłe mocno mi biło, a ręce drżały, jakbym był alkoholikiem od trzydziestu lat. - Ja... ja naprawdę ciebie, a ty... - załkałem cicho, pozwalając emocją powoli wypływać ze mnie. Z natłoku myśli pozostała jakaś dziwna pustka. Wyciszałem się z każdym mocniejszym szlochem, a dłonie i cichy, spokojny szept Baro pomaga mi w tym. Dziwne, bo to przez niego płakałem i jednocześnie dzięki niemu, moje ciało uspokajało się.

- Ssszz~ Nie lubię jak płaczesz.

Pociągnąłem nosem, kiedy delikatnie kołysał mnie. Tak jakbym był jego największym skarbem, który musi chronić za wszelką cenę. Zacisnąłem oczy, próbując powstrzymać płacz. Łkanie powoli zaczynało mnie dusić. Brakowało mi łez i sił. Szlochałbym jeszcze długo, gdyby nie sprawne wargi Sunwoo, którymi mnie uciszył. Aż cicho jęknąłem zaskoczony i poczerwieniałem, trzęsąc się ze stresu. Mocniej zacisnąłem dłonie na koszuli chłopaka, pozwalając, aby jego usta uspokajały moje ciało.

Z każdym kolejnym muśnięciem warg Baro, coraz bardziej traciłem możliwość oddychania, mimo to nie chciałem przerywać. Jęknąłem w jego usta, które napierały mocno na moje, a po chwili mogłem poczuć jego sprawny język, oplatający mój. Dyszałem ciężko, zaciskając dłonie we włosach Sunwoo. Palce chłopaka wdarły się pod moją zwiewną sukienkę, zaciskając na udach. Mruknąłem na to niezadowolony. Kiedyś często przypominałem Baro, jak bardzo nienawidzę tej części ciała.

 - Uwielbiam je. Nawet nie wiesz, ile razy miałem ochotę podejść i zmacać cię w nie. - zaśmiał się cicho, przy czym przerwał pocałunek i pozwolił mi zaczerpnąć powietrza. Nieśmiało uśmiechnąłem się, przyciągając go jeszcze bliżej siebie i wtulając w niego. Prawie zapomniałem o tym, że przed chwilą płakałem. Mimo to zdarte gardło dawało o sobie znać.

 - Kocham cię, Sunwoo. Tak bardzo mocno. - wtuliłem twarz w jego szyję. Wiedziałem, że jestem cały umazany w makijażu, ale nie obchodziło mnie to. Dopóki mogłem tulić do woli chłopaka, byłem szczęśliwy.

 - Również, ale... Czy mógłbyś mi teraz powiedzieć, dlaczego przebrałeś się za kobietę Jinyounga?

Cóż, a myślałem, że ten wieczór zakończy się przyjemniej niż tłumaczeniem, dlaczego mam na sobie kieckę.





 - Spierdalaj, ok? - prychnąłem, kiedy Gongchan znów wybuchł ogromną salwą śmiechu. Założyłem dłonie na piersi, mocniej wciskając się w kanapę. Baro dzielił mieszkanie wraz z Gongchanem. O czym musiałem się teraz dowiedzieć, kiedy czekałem na niego. Nie spodziewałem się, że Sunwoo może tak długo szykować się na naszą randkę. To nadal dziwnie dla mnie brzmiało. Chyba jeszcze nie dochodziło do mnie, że jestem z Baro i to już ponad dwa miesiące! Od tamtej nocy na imprezie CNU. Oczywiście musiałem obiecać Sunwoo, że już nigdy nie będę zakładać się z Jinyoungiem, bo jednak woli mnie w męskiej wersji.

- No, ale... Naprawdę...hahahha... O matko, serio nie wiedziałeś, że mam pokój za ścianą?

Zazgrzytałem zębami, wypuszczając powoli powietrze z głośnym świstem. Wczoraj mnie i Baro trochę poniosło. Cóż, zdarza się, prawda? Na wspomnienie wczorajszej nocy, drżałem. Wciąż czułem dotyk chłopaka na sobie, jego niski głos, kiedy pieścił mnie, a następnie doprowadzał do orgazmu. Dłonie, tak jak i usta Sunwoo były boskie. Głęboko we mnie wchodził i pomagał ruszać moimi biodrami, znajdując odpowiedni rytm dla nas, w który zatraciłem się w całości.
Krzyczałem, to na pewno.
Naprawdę myślałem, że jesteśmy sami...
- Nie wiedziałem! Poza tym Baro mówił, że jesteśmy sami!

- Ach, tak, saaaami? - uniósł lekko brew. - Zazdroszczę Baro. Twoje jęki nie dawały mi spać. W dodatku myślałem, że umrę od nadmiaru podniecenia. Nie masz ochoty na trójkąta? - Gongchan przybliżył się do mnie na kanapie, kładąc dłonie na moich udach. Wstrzymałem na chwilę oddech, spinając się, po czym przywaliłem mu w policzek, porządnie. Zasłużył sobie. Zwłaszcza po tamtej imprezie. Jinyoung z Gongchanem później wytłumaczyli, że to dobieranie się do mnie było ukartowane. Oczywiście mieli ze mnie niezły ubaw, że tak się przestraszyłem. Na szczęście, Baro dobitnie im wytłumaczył, jak pieprznięty mieli pomysł (siniaki na ich policzkach długo się trzymały!) oraz zagroził śmiercią, jeśli znów będą coś ponownego planować.
Mój idealny facet.

- Buu... - wydął dolną wargę Gongchan, masując obolałe miejsce ze smutną miną. - Szkoda, bo w sumie jesteś niczego sobie. Zwłaszcza jak ujeżdż-

- CO?! Widziałeś?! - przerwałem mu z głośnym krzykiem i złapałem go za koszulę, a gdy zobaczyłem ten głupi uśmieszek, zadrżałem. Puściłem go i szybko podniosłem się z kanapy. - Sunwooo! Gongchan mi dokucza! - pisnąłem niemal płaczliwie, idąc w kierunku łazienki. Jak na zawołanie mój wybawiciel otworzył drzwi, wpatrując się we mnie zaskoczonym wzrokiem.

- Coś nie tak? - objął mnie w pasie, składając delikatny pocałunek na moich wargach. Tysiące motyli w brzuchu zrobiło kilka przewrotów, dzięki czemu znów miałem cudowne dreszcze i czerwone policzki.

- Gongchan mi dokucza. I podglądał nas. - wyszeptałem, wtulając nieśmiało policzek w jego szyję. Przymknąłem oczy, wsłuchując się bijące serce Baro. To było niemal melodią dla mnie. Przez dobrą chwilę nic do mnie docierało, do momentu, kiedy chłopak się odsunął i złapał mnie za rękę, ciągnąc do wyjścia.  - Huh? Już?

- No tak, załatwione, nie słyszałeś? O czym myślałeś? - pstryknął mnie delikatnie w nos, na co zmarszczyłem go.

- O niczym takim. - westchnąłem, ściskając mocniej jego dłoń, a następnie splatając razem nasze palce. - Kocham cię, Sunwoo... - uśmiechnąłem się, stając przed windą. Wcisnąłem guzik i grzecznie czekałem, aż wjedzie na nasz poziom.

- Ja ciebie też, Deullie. - niemal wyszeptał, patrząc w moje oczy. Speszony opuściłem wzrok, na co Baro od razu zareagował. Złapał za mój podbródek i ostrożnie pocałował mnie w usta. Jęknąłem zadowolony, chętnie je uchylając. Muskał moje wargi coraz mocniej, zaciskając dłoń na moim tyłku. Zamruczałem i już miałem spleść ręce na jego karku, gdy drzwi od winy otworzyły się z głośnym trzaskiem.

- Awww! Zakochani są wspaniali! Widzisz Shinwoo? Też tak bym chciał! - zaszczebiotał Jinyoung, łapiąc się ramienia speszonego chłopaka. Odsunąłem się od Baro, patrząc na nich niepewnie. Mój ukochany odchrząknął, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc windy. Zajęliśmy miejsce znajomych, którzy wyszli. Zmarszczyłem brwi.

- A wy gdzie? Przecież Jinyoung mieszka wyżej...

- Idziemy dać dużo miłości Gongchanowi! W związkach potrzeba różnych eksperymentów! A my uwielbiamy młodszych! - pomachał nam wesoło Jinyoung i nim zdążyłem coś odpowiedzieć, czy zareagować drzwi windy zamknęły się, a następnie ruszyła.

- Emm... To na czym skończyliśmy? - Baro odwrócił mnie przodem do siebie i przyciągnął. Westchnąłem, wyrzucając z myśli tych trzech ułomów i zajmując się swoim ukochanym. Złapałem go za policzki i delikatnie pocałowałem.

- Chyba na tym. - wyszeptałem zanim nasze usta znów się złączyły, pozwalając nam na dłuższą chwilę zapomnienia, z której szybko zostaliśmy wyrwani. Jędzowate babcie zawsze wiedzą, kiedy wejść do windy i z niej wygonić. Cóż... Mimo to, i tak nasz humor nie został zepsuty.  Czekało nas wiele atrakcji w wesołym miasteczku. W końcu dzisiejszy dzień był cały nasz i tylko nasz. Tak jak i wszystkie następne.
Aż do końca naszego życia.

Obserwuj