Aktualizacje

1.06.2015
Założyłam wattpada. Powoli będę przenosić tam swoje opowiadania:)
http://www.wattpad.com/user/Maczin_


15.08.2015
Dodany post z okazji 3 lat bloga!

poniedziałek, 7 października 2013

Part 4, "Live or Die?" [END]

Omg... Przepraszam! T___T  Wiem, że znów nawaliłam, ale dzisiaj... Oddaję wam to. Wybaczcie, że zakończyłam to już teraz, ale to jest ten moment, a po drugie... Gdybym nie zrobiła tego teraz, to nigdy. A nie chcę zostawiać niedokończonego opowiadania. Źle się jednak w nim czułam. T___T Przez to nie wyśpię się do szkoły, ale... Co tam. :) Teraz jak już będę miała się za coś brać, to raczej za OneShoty. Pomysły? Mogę się zgodzić i na jrock, i na anime (o boziu, co się dzieje!).
Jestem ciekawa, kto to tu jeszcze bywa i czyta to...


***

- Nie wierzę ci. - Trzy krótkie słowa przerwały cisze w pokoju.
Tao zacisnął powieki, odwracając głowę w przeciwną stronę niż znajdował się rozmówca. Nie czuł goryczy rozczarowania. W ogóle duch może to czuć? Cokolwiek? Skoro zakochał się, więc jednak nie jest taki nieludzki... Bez uczuć.
Właśnie. To był jedyny powód, dla którego zdecydował się wyjawić prawdę. Miłość wcale nie była taka „fajna” jak to opisywali. Była... Jest okropna. Zwłaszcza, gdy nieodwzajemniona.

- Dlaczego?

- Jesteś popierdolony. Uciekłeś z psychiatryka? Jak możesz być DUCHEM? To jest, do cholery jasnej, nierealne! Gdybyś nim był, to nie mógłbym zrobić o tak! - powiedział i w jednej chwili uderzył w brzuch Tao, a raczej spróbował to zrobić, bo ręka przeniknęła przez jego ciało. Zamrugał zaskoczony oczami, zabierając ze strachem dłoń. - T-Tyy....

- A nie mówiłem? Ale nie... Lepiej mi nie wierzyć – burknął nieco naburmuszony, zakładając ręce na piersi i strzelając focha. To serio działo się naprawdę...? Czy mu jednak coś szwankuje? Poza tym... O co się znów, do cholery, obraził?! Jak baba!
Powtórzył ruch, ale tym razem ostrożnie, niepewnie dotknął brzucha Zitao, jednak tym razem ręka nie przeniknęła.

- Huh? Ale jak to? Wcześniej...

- Bo mogę to kontrolować. - Uśmiechnął się, pełen dumy prostując się i wypinając bardziej pierś w przód. - Dlatego też wcześniej się nie dowiedziałeś... I chyba jednak dobrze. - stwierdził, przyglądając się Krisowi, który cały czas go tykał. To się robiło wkurwiające. - MOŻESZ PRZESTAĆ?! CZY JA WYGLĄDAM NA GUZIK W ZEPSUTYM AUTOMACIE? - Ostatecznie wydarł się na blondyna, który skarcony odsunął się od niego.

- No wybacz, no... Po prostu nadal w to nie mogę uwierzyć... - wyszeptał, wpatrując się w niejakim zafascynowaniem w Tao, który mógł na to jedynie westchnąć. - W takim razie, co tu robisz? Konkretnie, czemu cały czas ze mną tutaj siedzisz? I dlaczego jesteś na Ziemi? Czy przypadkiem nie ma czegoś takiego jak Niebo?

- Jest. Znaczy nie takie Niebo jak sobie możesz wyobrażać. Nie siedzimy tam na żadnych chmurkach ani nic w tym stylu! - Zaśmiał się radośnie na samo wyobrażenie tego. - To jest takie samo jak świat na Ziemi... Tyle że nie możesz umrzeć. Rozumiesz? Domy i takie tam bzdury... Tylko niczym się nie przejmujesz. Wieczne wakacje. - Uśmiechnął się. - Jednak niezbyt tam mi się podoba. Może dlatego, że nie chcę tam być. I tu jest ten haczyk, przez który właśnie siedzę z tobą. Miałem po prostu dopilnować twojej śmierci, odznaczyć ciebie w tej księdze. - W jego rękach pojawiła się gruba książka z okładką ze skóry i złotymi napisami, które niestety Kris nie był w stanie odczytać.
Fan czuł jak gula w jego gardle coraz bardziej rośnie, powodując nieprzyjemny uścisk i napływ łez do oczu, jednak starał się je powstrzymać.

- C...Czyli... Bardzo niewiele mi zostało? - Wydukał, spuszczając wzrok. Naprawdę miał nadzieję na to, że z tego wyjdzie. Zacisnął dłoń na pościeli, a po chwili poczuł jak zostaje nakryta przez dłoń Tao. Spojrzał zaskoczony na chłopaka, który delikatnie się uśmiechał.

- Raczej bardzo wiele. Wyprosiłem coś nielegalnego. A raczej pograłem sobie w niebezpieczną grę. Jak myślisz, dlaczego ostatnie róże zwiędły wczoraj? Skończyło się odliczanie do twojej śmierci, która nie nadeszła. Bałem się, gdy znikały one po kolei... Ale kiedy zobaczyłem je wczoraj... Byłem pewny, że mi się udało. Dlatego też postanowiłem ci powiedzieć, że jestem duchem. No i... był jeszcze jeden powód, ale... - zarumienił się lekko, odwracając wzrok. Przygryzł lekko wargę, czekając aż Kris się odezwie. Cisza zaczęła go powoli denerwować. Co on sobie teraz myśli, że nie chce nic zrobić... powiedzieć? Chyba jednak Tao masz za długi język, kuźwa...
Drgnął, gdy poczuł jak blondyn zabiera dłoń spod jego ręki, jednak nadal nie miał odwagi na niego spojrzeń. Spieprzyłem, spieprzyłem, spieprzyłem...

- Tao. Miałeś na myśli... - Nie skończył, bo już po samej reakcji domyślił się prawdy. Uśmiechając się delikatnie, złapał dłońmi za policzki chłopaka (jak się cieszył, że i tym razem nie przeniknęły!) i pocałował, mocno przywierając do jego warg. Zitao wydał z siebie zduszony pisk i miał wrażenie, że spali się ze wstydu, ale ostrożnie oddał pocałunek, zaciskając dłonie na ramionach blondyna. Kris był coraz bardziej natarczywy, ale nie przeszkadzało to Tao, który chciał skakać z radości. Chwila przyjemności i... koniec. Blondyn zamrugał zaskoczony oczami, gdy przed sobą nie zobaczył nikogo. Nie wyczuł jego obecności... Zupełnie jakby go tutaj nigdy nie było. Co... do... cholery...?

- Tao... TAO?! - krzyknął nieco panicznym głosem, rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu. Powoli wszystko stawało się zamazane. Nie docierały do niego żadne dźwięki, światło... Nastała ciemność.


***

- Kris... Kris! Halooo! Ała! Chen, nie bij mnie!

- Gadasz do niego od godziny! Ty aby na pewno nie jesteś w nim zakochany?!

- Z-Zakochany...? - Do uszu obu chłopaków dotarł słaby szept blondyna, który powoli otworzył oczy. Syknął cicho, gdy momentalnie zabolała go głowa, przy podnoszeniu się. Został z powrotem popchnięty do poprzedniej pozycji przez bruneta.

- Masz leżeć! Mówiłem ci, że to nie jest dobry pomysł, aby pozwolić tej sierocie myć okna. Wylecieć z parteru i stracić przytomność na godzinę? Stary, Tao chciał dzwonić po pogotowie. Tracił zmysły. - Chen pokręcił głową, szczerząc się. Kris przyglądał się im z wielkim zdezorientowaniem. Czyli...

- To Tao nie jest duchem? - spytał całkiem serio. Mężczyźni popatrzyli po sobie, po czym jeden z nich – Chen – wybuchł głośnym śmiechem. Pokręcił głową.

- A więc to ci się śniło! A obstawiałem na pornola z pandą w roli głównej. - Zdążył jedynie to powiedzieć, zanim dostał książką w łeb. Obrażony ulotnił się z pokoju, mrucząc coś pod nosem, że Zitao nie ma w ogóle poczucia humoru. Brunet siedział przez ten cały czas na łóżku Fan'a, czerwieniąc się niemiłosiernie. Ten troll zawsze musiał powiedzieć coś nieodpowiedniego w takich momentach!

- To... Jaki duch? - dopytał niepewnie, bawiąc się skrawkiem swojej koszuli. Kris uśmiechnął się pod nosem i kierowany wyczuciem, poderwał się do siadu i złapał z bluzkę Tao po czym wpił się w jego usta. Zamruczał przy tym cicho, czując delikatny posmak malin. Młodszy chłopak jęknął cicho w jego wargi i niepewnie oplótł ramionami szyję Krisa. Westchnął, gdy starszy przerwał pocałunek.

- Naprawdę to teraz takie ważne? - spytał z wielkim wyszczerzem, nie wypuszczając z objęć pandy. Wtulił się jedynie w jego mocniej i cmoknął w odsłoniętą szyję. - Kocham cię, zakochańcu... - wymruczał cicho. Mocniejszy uścisk młodszego chłopaka jakby przekazał mu odpowiedź.

- To... Jak z tym duchem, drugi zakochańcu? - Zitao odsunął się na niewielką odległość, od Krisa, uśmiechając delikatnie. Blondyn wziął głębszy wdech, zamyślił się na moment, po czym zaczął opowiadać:

- Bo to się zaczęło od tego, że ja...



Obserwuj