Na wattpadzie już się pojawiło ^^
Paring: Baekai [Kai x Baekhyun]
Gatunek: komedia, smut
Ostrzeżenia: sporo wulgaryzmów, >>smut<<, stalking
Opis: Jongin ma problem ze swoimi snami, a Chen nie potrafi mu pomóc, a raczej - Beckham jest ważniejsza niż jakiś, gejowski sen Jongina.
A/N: Wybaczcie, że nic nie dodawałam, klasa maturalna uprzykrza mi życia.
- Mm… Baekhyun… Nie jestem… - urwałem; słodkie usta Baekhyuna skutecznie mnie uciszyły. Zachłanne wargi chłopaka ani na moment nie odrywały się ode mnie. Mimo sporego doświadczenia w pocałunkach i tak miałem problem ze złapaniem oddechu. Mimowolnie zsunąłem dłonie z jego pasa na kształtne pośladki, czym wywołałem cichy chichot Byuna.
- Więc hetero tak kochają obmacywać męskie tyłki? - oparł swoje dłonie na moim umięśnionym torsie, który okrywała zwykła, biała koszula. - I chodzić do gejowskich klubów? - dodał z delikatnym uśmiechem. Jego palce coś kombinowały przy guzikach mojej koszuli.
Poczerwieniałem, chociaż i tak byłem czerwony od duchoty panującej w pomieszczeniu. Miałem wrażenie, że temperatura w klubie podnosiła się z sekundy na sekundę.
- Gejowskim…? W sensie…? - Strasznie powoli przychodziło mi myślenie. A nie przypominałem sobie, że piłem. Ba! Nie pamiętałem nawet, jak się tutaj dostałem. Jedyne, co rozjaśniało mi się w myślach, to mały fragment, gdy już(!) rozmawiałem z chłopakiem, a następnie obmacywanie w toalecie. Więc jak to wszystko…?
Baekhyun przewrócił oczami.
- Cholernie dziwny jesteś, ale dlatego mi się podobasz. - westchnął, przesuwając dłoń na mój policzek i głaszcząc go. Zabrakło mi oddechu i serce na chwile przystanęło. Zaraz… że co… jak?
- Kurwa, Baekhyun, ale ja cię nawet… - nim zdążyłem dokończy, obraz zaczął mi się rozmazywać, a słowa chłopaka w ogóle do mnie nie docierały, widziałem jak przez mgłę jak porusza ustami i nic więcej. Następnie była tylko ciemność.
I jakiś uporczywy hałas.
Chwile do mnie dochodziło, co się właśnie stało i skąd ten hałas. Ostatecznie mogłem odetchnąć. Znów głupi sen, chociaż nie powiem, nigdy tak popieprzonego nie miałem… No i oczywiście cudowna pobudka przez Chena, który uderzał drewnianą łyżką o metalowy garnek. To nie powinno być legalne.
- Kurwa! - jęknąłem żałośnie, gdy tylko nabrałem w sobie ostatnie pokłady siły. Był ranek, ledwie, co mnie obudził, a ja już umierałem. Typowy ja.
- Jestem Chen, a nie kurwa! - zarechotał, wybitnie zadowolony ze swojej „riposty”. Mogłem jedynie przewrócić oczami i z trudem wygrzebać się z łóżka. - Zbieraj się. Nie chcę spóźnić się na lekcje z tą wredną, głupią matematyczką. Brr… - Wzdrygnął się, wychodząc z mojego pokoju. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego z nim się przyjaźnię. Nigdy nie uważałem go za dobrego przyjaciela. Nie dość, że włamuje się prawie codziennie rano do mojego mieszkania, podjada z mojej lodówki, to jeszcze nie da spisać nic ze sprawdzianu!
***
„Niezapowiedziany” sprawdzian zupełnie mnie dobił. Nie wiem, jakim cudem zapomniałem o nauce na matematykę. Mimo że byłem na rozszerzeniu i większość jako tako ogarniałem, to jednak bez przećwiczenia przykładów w domu, mogłem stwierdzić jedno – szmata jak się patrzy. Lee się na pewno ucieszy; ona uwielbia nam wstawiać „płotki” do dziennika. Mi zaś rodzice mogą zabrać pokaźne kieszonkowe i będę musiał do nich wrócić mieszkać, a to jakoś mi się nie uśmiechało.
Następną godzinę musiałem przesiedzieć z Jongdae w bibliotece. Nie lubiłem mieć okienek, ale niestety to nie ja układam plan zajęć. Schroniłem się wśród książek, bo dzisiaj na korytarzach pizgało złem i Krainą Lodu. Pewnie ogrzewanie w szkole włączą dopiero, gdy przez Koreę przejdzie śnieżyca stulecia.
Z niejakim znudzeniem przeglądałem kolejne czasopismo z na wpół rozebranymi kobietami. Kiedyś Chen schował, na półkach wśród książek z dziedziny matematyki, pokaźny plik takich gazet i do tej pory nikt się nie zorientował. Cóż, chyba nawet bibliotekarka nie zagląda w te rejony.
- Chen, jeśli śni mi się facet, znaczy, że jestem gejem? - wypaliłem nagle, przewracając kolejną stronę. Jongdae zakrztusił się, wypuszczając z rąk swojego kartonowego, kolejnego, Davida Beckhama. Właśnie go sklejał. Chłopak miał na punkcie piłkarza ogromną obsesje. Na początku myślałem, że sobie ze mnie pogrywa. W końcu uwielbiałem piłkę, ale nie na tyle, żeby na każdej przerwie mówić o tym, jak to zajebiście Beckham strzela. Później zorientowałem się, o co chodzi. Chen się w nim zakochał. Cudowna, platoniczna miłość. Nieco obrzydzał mnie fakt, że potrafił wymyślać fanfiki na temat gejowskiego seksu z nim i Davidem. Po-ra-żka. Rozumiem, facet był przystojny, miał tatuaże (plus pięć do Chenowskiego rankingu), ale… żeby… No, Chen, żeby gejem być?!
- Coś chcesz mi zasugerować?
- Nie! - zaprzeczyłem szybko, chyba nawet zbyt, bo jednak mi nie uwierzył. Podniósł lekko brew w geście zdziwienia.
- Jesteś pewien?
- Kurwa, Chen. Jakbym miał na kogoś lecieć, wziąłbym kogoś bardziej urokliwego, a nie trolla.
- Pff! - Założył dłonie na piersi. - Więc?
- Bo śni mi się taki chłopaki i… - nie zdążyłem dokończyć, bo Chen przerwał mi gwałtownie, wybuchając śmiechem.
- Serio, Jongin? Do tej pory w ogóle ci się faceci nie śnili? To o czym ty masz sny? Tylko te cycate lale czy jeszcze jednorożce? - zakpił, wskazując na gazetę, którą właśnie przeglądałem. Naburmuszyłem się, słysząc ton wypowiedzi. Ja tutaj chciałem się zwierzyć, a Chen pocisnął ze mnie bekę. Wspominałem już, że nie jest fajnym przyjacielem?
- Nie, już nic. - burknąłem pod nosem i oparłem głowę na dłoni, przekartkowując czasopismo. Chłopak westchnął, widząc moją reakcję.
- Po prostu… Jeśli jakiś chłopak ci obciągnie we śnie, wtedy możesz się zastanawiać, okej? A teraz pomóż mi z tym Beckhamem, bo będę go sklejać do Sylwestra!
Szczerze mówiąc jakoś nie byłem przekonany, co do teorii Chena. Przecież Baekhyun w moim śnie łasił się do mnie, a co więcej – dusił mnie swoimi ustami. Dostawałem dziwnych dreszczy na samo wspomnienie tego. To coś powinno znaczyć! Coś wewnątrz mnie krzyczało, żeby rzucić się na Byuna, gdy tylko mijałem go na korytarzu. Może coś sobie ubzdurałem, ale miałem wrażenie, że zerka na mnie i wyglądał, jakby chciał podejść do mnie. Nigdy wcześniej nie czułem w sobie jakiś zapędów homoseksualnych, ale gdy teraz patrzyłem na Baekhyuna, prawie dostawałem erekcji! To chore! Chen! Czemu mnie zaraziłeś gejostwem?!
Niby to był tylko jeden sen, ale dobry tydzień męczyły mnie te wszystkie myśli. Nie mogłem spać w nocy, a do szkoły przychodziłem jako zombie i starałem się unikać Baekhyuna. Bałem się, że w takim stanie mógłbym się na niego rzucić i krzyczeć „PRZESTAŃ BYĆ W MOJEJ PSYCHICE” , a wtedy wylądowałbym w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. No i oczywiście przestraszyłbym biednego i niewinnego chłopaka. Dlatego też nakazałem Chenowi pilnowanie mnie. Stwierdził, że mam jakąś paranoje na jego punkcie i żebym lepiej się przespał. Z nim najlepiej. Zwalił całą winę na to, że w tym tygodniu mamy tyle nauki i mi odbija. „Pewnie musisz znaleźć kogoś na jedną noc, co to za problem? Jak cię cycki nie podniecą, to mówię ci, faceci są zajebiści! Nie żebym swojego Davida zdradzał”.
Sęk w tym, że na nic się nie uczyłem, a nie wiem, dlaczego nie mogłem usnąć na dłużej niż dwie godziny. I również nikogo nie przeleciałem.
Ostatecznie pod koniec tygodnia dostałem swoje upragnione tabletki nasenne. Oczywiście przed tym musiałem przysiąc Chenowi, że nie będę próbował się zabić ze względu na jakieś moje paranoje dotyczące Baekhyuna. Nie przesadzajmy. Chciałem tylko móc się wyspać i znów być w pełni hetero, jarający się piersiami Katy Perry, a nie homosiem, który tylko zerka na tyłek Baeka i zastanawia się, jakby to było… Brrr!
***
Przebudziłem się przez nagłe potrząśnięcie mną. Skrzywiłem się, mrucząc coś pod nosem i próbując odepchnąć natrętną dłoń Chena. Chciałem przekręcić się na drugi bok, jednak nawet na to nie miałem siły. Zupełnie jakbym nic nie spał tej nocy.
- Jeszcze pięć minut, zdążymy…
Cichy chichot, zupełnie niepodobny do złowieszczego śmiechu Jongdae, przywróciło mi niejaką trzeźwość umysłu. Momentalnie rozbudziłem się, ale rażące światło zmusiło mnie do przymrużenia oczu. Widziałem jak zza lekkiej mgły, jednak obraz powoli się rozjaśniał.
- Myślę, że na pewno zdążymy się zadowolić.
Blondyn nachylił się nade mną. Serce na chwile przestało mi bić, gdy zobaczyłem „znajomą” twarz. Chryste, czy to…
- Baekhyun, co ty tu robisz? - Mój głos był delikatnie zachrypnięty. Miałem wrażenie, że Byuna przeszedł delikatny dreszcz na to i chyba, gdyby był kotem, zamruczałby, machając ogonem.
- Raczej, co ty tu robisz. U mnie w mieszkaniu. Ale nie powiem, pochlebia mi to, że znów przyszedłeś. Szkoda, że na szklonym korytarzu nie jesteś tak odważny. - Cicho westchnął, prostując się. O czym on mówi?
- U ciebie?
- Tak, musiałeś zasnąć chwilę przed tym, gdy przyniosłem ci herbatę. A obiecałeś tyle rzeczy przed spaniem… - Zaśmiał się uroczo.
Byłem coraz bardziej zbity z tropu. U Baekhyna w domu? Herbata? Ach, tak… Sen… Uśmiechnąłem się do siebie, podnosząc do siadu i przybliżając bliżej chłopaka. Sen. Mam wpływ na sen. Kurwa, ale kocham świadome sny. W końcu zrobię to, co trzeba, wyżyję się i zapomnę o nim na resztę życia.
Baekhyun poczerwieniał na tak nagłą bliskość, ale zaraz sam podjął kroki, dotykając moich ud. Czy wspominałem kiedyś, jak one są cholernie wrażliwe?
- To może… Zrobimy to wszystko teraz, nim zasnę? - Niemalże wymruczałem w jego usta, wpatrując się w te cudowne, kocie oczy.
Żałowałem jednak, że to sen. Raz pamiętałem, co się działo, a raz traciłem kontakt, i wracałem w jakimś dziwnym momencie do sennej rzeczywistości. Nie załapałem faktu, gdy ze zwykłych pocałunków, przeszliśmy do wzajemnego rozbierania się i pieszczenia. W końcu głos Baekhyuna przywrócił mnie do świata żywych.
- Jongin, czym się stresujesz? - wyszeptał, wsuwając chłodną dłoń do moich bokserek i bez skrupułów złapał mnie za członka. Dreszcze przeszyły moje ciało, kiedy palcami przesunął po całej jego długości, a następnie klęknął przede mną. Uśmiechnął się, przybliżając chętne wargi do mojego penisa. Było mi słabo na sam ten widok. Baekhyun potrafił być cholernie pociągający nawet w momencie, gdy oblizywał mojego członka. Zacisnąłem dłonie na pościeli, nieco wypychając biodra w górę.
- Nie wiem, to przez ciebie.
Z trudem wysapałem, bowiem gorące usta blondyna pochłonęły penisa z cichym mlaśnięciem. Dosłownie zawirowało mi w głowie i mogłem się tylko cieszyć, że właśnie siedzę na sporym łóżku. Mogę zemdleć i przynajmniej nie obiję swojej przepięknej twarzy. Język i usta Baekhyuna były boskie. Sprawnie przesuwał nim po męskości, ssał z takim zapałem, jakbym mu podetkną mu pod nos najlepszego lizaka na świecie. Przyjemność i gorąco kumulowało się w moich dolnych partiach. Kiedy zaczął dodatkowo głaskać moje uda, lekko wbijając w nie swoje paznokcie, myślałem, że wybuchnę. Jęknąłem głośno, odchylając głowę do tyłu. Dla Baekhyuna to był jednoznaczny znak, bo wysunął mojego penisa z ust i ponownie złapał w dłoń, mocno mnie masturbując.
- Czego chcesz, Jongin? - Posłał mi najseksowniejsze spojrzenie, otwierając usta i wysuwając język, do wiadomej czynności. Zamroczyło mnie kilka chwil przed orgazmem.
- Chcę...
-...spuścić ci się na twarz. - wypowiedziałem to na głos, jeszcze w lekkim transie na wspomnienie swojego ostatniego snu. Chen zatrzymał się w połowie ściągania koszulki w przebieralni. Zawsze wchodziliśmy razem do kabiny, bo Jongdae nie lubił robić pokazów mody dla pół sklepu i jednocześnie miał problem z doborem dla siebie bluzek, więc zawsze byłem dla niego pomocą.
I właśnie do mnie dotarło, co powiedziałem. Spaliłem mocnego buraka.
- Jongin!
- Jezu, Chen, to nie… - zająknąłem się, widząc, jak chłopak zakrywa swój tors.
- Wyjdź, serio. Żeby… Masakra! O czym ty myślisz?! Żeby o mnie?! - Miałem wrażenie, że aż pisnął przerażony mną. Nie dziwię się. Pewnie obawiał się, że rzucę się na niego i zgwałcę w przebieralni. Zwłaszcza po tych wszystkich sytuacjach, jakie mu opisuję.
Skrzywiłem się mimo wszystko, otwierając drzwi od kabiny.
- Nie, nie o tobie. Twarz Baekhyuna bardziej się na to nada. - burknąłem i wyszedłem wielce urażony na świat, zostawiając przerażonego Chena samego.
Chodzenie z Chenem na zakupy nigdy nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, gdy kupował prezent dla swojego „ukochanego”. To robiło się powoli chore, próbowałem go w tym uświadamiać, ale zaraz zaczynał mi wytykać Baekhyuna. Wcale nie miałem obsesji na punkcie chłopaka z klasy artystycznej, po prostu obawiałem się tego, co widywałem w swoich snach. Nawet nigdy nie śniłem o tym, jak obciąga mi Katy Perry, a tu nagle jakiś zwykły blondynek… No dobra, nie taki zwykły. Pobuszowałem trochę po szkole i dowiedziałem się, że nie tylko mnie zauroczył tak zajebisty tyłek. Baekhyun zdecydowanie miał sporo adoratorów przez swoją wyjątkową urodę, którą dodatkowo podkreślał obcisłymi ciuchami oraz makijażem. Wcześniej zwyzywałbym go od „pedziów”, ale teraz miałem ochotę krzyczeć „Maluj się więcej dla mnie! Może nauczysz mnie malować w domu, w łóżku, w pozycji 69?”
Byłem żałosny, ale przynajmniej miałem tego świadomość.
- Nie mów nigdy tak, gdy jesteśmy sami w przebieralni, okej? - mruknął cicho mój przyjaciel, grzebiąc łyżeczką w pokaźnym pucharku lodów. Przytaknąłem niemrawo, wciąż nie mogąc do siebie dojść po tej sytuacji. Dlatego zdecydowaliśmy się na lody. Powinny trochę ochłodzić mój już bardzo przegrzany mózg. Jeszcze kilka takich snów o blondynie, a żadne zombie się mną nie zainteresuje.
- Przepraszam, już mówiłem, przypomniało mi się…
- Tak, tak, wiem, ale jednak mnie przeraziłeś. - Pokręcił delikatnie głową, oblizując łyżeczkę umazaną czekoladowymi lodami. - Najlepiej dla nas wszystkich będzie jak się z nim prześpisz. Serio, Jongin. Nie zauważyłeś, że on ze zwykłego kolesia, co chce cię całować we snach, zrobił się twoją wielką fantazją seksualną?
- Jestem hetero.
- Tak, tak, a ja żoną Davida Beckhama po trzech ciążach. - parsknął, przewracając oczami. - Podejdź do niego w szkole i wygarnij wszystko. Wykrzycz, że jakim prawem wchodzi w twoje sny! A następnie obciągnij mu w męskiej toalecie, tak żeby piszczał jak panienka! - Klasnął w dłonie dumny ze swojego pomysłu, a ja tylko mogłem zawiesić głowę, zażenowany. Pół kawiarenki właśnie nam się przyglądało.
Jednakże Chen żartujący o sobie i Beckhamie na pewno nie był często spotykanym zjawiskiem, a to mogło oznaczać jedno:
Jongdae naprawdę ma racje.
No oprócz tego obciągania.
Prawie cały tydzień nie widziałem Baekhyuna w szkole. Prawie. Akurat w piątek musiał się pojawić na szkolnych korytarzach i przyciągać spojrzenie trzy-czwartej społeczności. Założył cholernie obcisłe i skórzane spodnie (cholera! A co z regulaminem Byunie Baekhyunie?!), i specjalnie, dosłownie specjalnie, kręcił swoimi zgrabnymi i krągłymi biodrami. Robił to zdecydowanie lepiej niż Kim Kardashian, mimo że jego tyłek nie był aż tak wielki, chociaż…
Byłem chory, ale cały dzień próbowałem chodzić tymi samymi korytarzami, co blondyn. Wcześniej unikałem go i dostawałem białej gorączki na jego widok. Teraz mdlałem, a jednocześnie zapieprzałem na kolanach za nim, niczym pieprzony stalker-Chen. Właśnie, wspominałem, że Jongdae codziennie wysyła po kilkanaście e-maili na niby „prawdziwy” adres Beckhama? I tak pewnie David tego nie czytał, a bardziej prawdopodobne jest to, że to kolejny, niesprawdzony e-mail. Jednak nie chciałem wyprowadzać Chena z błędu. Jeszcze by mi się chłopak załamał i kolejne dwa tygodnie musiałbym mu podawać chusteczki z wizerunkiem Beckhama. Nie potrafiłem zrozumieć tej obsesji, może nie chciałem… Ale z każdym kolejnym dniem, zaczęły mnie nachodzić myśli.
Czy ja też jestem taki w stosunku do Baekhyuna?
Ano właśnie wracając… Miałem obecnie idealny widok na cudowne i jędrne pośladki o rok starszego chłopaka. Baekhyun lekko się wypinał przy parapecie, szybko przepisując jakieś notatki. Zgaduję – spisywał zadanie.
Ciekawe, ile klapsów zniesie ten tyłek?
Oblizałem się na samą myśl i chyba nawet nie zorientowałem się, że stoję jak ta sierota od dwóch minut i uporczywie wpatruję w tyłek prawie że obcego chłopaka (a wiem o nim więcej niż on sam, chyba, tak zapewniała mnie ta Koreanka, co sprzedała mi całe info o Baekhyunie).
- Ee… Co co chodzi?
Głos chłopaka wyrwał mnie z transu. Nie wiem, co bardziej mnie przeraziło. To, że zauważył, jak wpatruję się w jego pośladki, czy raczej to, że jego głos był identyczny jak w moich snach. Przecież nigdy wcześniej go nie słyszałem, prawda…?
- Nic, nic! Śnieg, pada… No… hehe… Sorki. - Zaplątał mi się język. Przeczesałem swoje włosy w geście bezradności i zacząłem się oddalać od obiektu tymczasowego (mam nadzieję) westchnięć. Blondynek nie wyglądał, jakby był na mnie zły, czy żeby moje wytłumaczenie go zmyliło, raczej… Kurwa, czy on się uśmiechał?! Kolana mi zmiękły w jednej chwili.
- Ano, byleby ten śnieg nam dzisiaj nie przeszkodził. - Zachichotał, zakrywając dłonią swoje słodkie usta. Wmurowało mnie totalnie i już miałem się odezwać, gdy nagle mną szarpnięto i brutalnie odciągnięto. W jakiś zakamarek.
- Jongin! Co ty robisz?! Przecież ja nie na serio o tym pieprzeniu się w łazience! - Głos Chena był dość donośny, gdy z paniką wypowiadał te słowa, potrząsając mną delikatnie na rozbudzenie. Czekaj, czekaj…
- Ja nie chciałem tego robić! Tylko…
- Gapiłeś się na jego tyłek jak zwierzyna i zagadałeś! Czy wszystko z tobą dobrze? - Powachlował mi dłonią przed twarzą, a następnie docisnął ją do mojego rozgrzanego czoła. Rzeczywiście, było mi słabo, ale to chyba raczej od słów Baekhyuna. Nie rozumiem, o co mu chodziło? Przesłyszało mi się. Ewidentnie przesłyszało. Mam już jakieś senne omamy! A wiedziałem, że dzisiaj powinienem iść wcześniej spać!
- Ja… Jezu… Chen, idę do domu się przespać.
I to było ostatnie zdanie, jakie do niego powiedziałem, zanim jak najszybciej ulotniłem się ze szkoły, przeciskając się przed dość pokaźną chmarę uczniów. Skąd ich tyle?!
***
Pamiętam, jak szedłem z blondynem za rękę, słuchając jego śmiechu. Opowiadał o czymś zawzięcie, ale nic do mnie nie docierało. Dopiero powoli mogłem się wsłuchać i usłyszeć historię o wpatrywaniu się w jego tyłek.
Miałem wrażenie, że skądś to kojarzę, ale umysł miałem kompletnie zaćmiony.
Tuż pod jego drzwiami, odwrócił się, aby ze mną pożegnać. Stanął na palcach i cmoknął mnie w usta. Zadrżałem na to i pod wpływem chwili, przyciągnąłem do siebie Baekhyuna, wpijając się w jego wargi. Objąłem go mocno w pasie, wywołując u niego jęki samymi pocałunkami. Nie wiem nawet, kiedy na oślep otworzył drzwi, pozwalając mi się obmacywać. Wiem tylko, że jęki Baekhyuna były cholernie podniecające, gdy dotykałem go w miejscach, do których jeszcze nikogo nie dopuszczał.
Nie pamiętam dokładnie, co się potoczyło przez ostatnie minuty. Jak przez mgłę kojarzę, że gwałtownie posadziłem Baekhyuna na szafkę w przedpokoju, gdy tylko pozbyłem się z niego spodni wraz z bielizną. Chłopak reagował zdecydowanie mocniej, niż się tego spodziewałem. Popiskiwał i pojękiwał na nawet najmniejszy dotyk. Szczególnie, kiedy dopieszczałem go w okolicach krocza czy ud.
- Och, jezuu… Jongin! - jęknął dość donośnie, odrzucając do tyłu głowę i zaciskając dłonie na moich ramionach. Powoli zagłębiałem w niego nawilżone palce, rozciągając starannie ciasną dziurkę. Nie wiedziałem, skąd miałem tak zajebistą wiedzę na temat seksu analnego, ale cieszyłem się, że jak na razie się sprawdzam. Baekhyun mógł tylko jęczeć moje imię i prosić o więcej, gdy powoli zastąpiłem palce swoim grubym członkiem. Już wcześniej mi mówił, że bardzo mu się podoba (członek… jak może się komuś podobać czyjś penis? Nie wnikam w logikę gejów.), ale teraz to było zdecydowanie lepiej widać. Jego gorące wejście bez problemu pochłaniało mojego członka. Ach, Baekhyun niby taki dziewiczy, ale nie było widać po nim żadnego bólu. Wniosek jeden – jestem zajebistym bogiem seksu. Uśmiechnąłem się do swoich myśli, ruszając powoli biodrami. Baekhyun oplótł swoje zgrabne nogi wokół mojego pasa, sapiąc głośno. Drżał z każdym kolejnym ruchem i wychodził naprzeciw moim ruchom. Jego coraz bardziej zaciskające się na mnie wnętrze, wręcz zmuszało mnie, abym po chwili po prostu mocno i cholernie szybko pieprzył chłopaka. Przyjemność zalewała całe moje ciało. Zdecydowanie tego potrzebowałem od dłuższego czasu. Penis niemal puchł od tej rozkoszy, a ja prawie dusiłem się od sapnięć. Kradłem kolejne pocałunki Baekhyuna, uderzając od czasu do czasu jego kształtne pośladki, które aż się prosiły o klapsy. Byun z trudem oddychał przeze mnie, jego jęki powoli przekształcały się w głośne krzyki, wraz ze zbliżającym się orgazmem. Wystarczyło jeszcze kilka mocnych i ostrych ruchów, abym mógł się w nim rozlać i doprowadzić Baekhyuna na skraj rozkoszy. Jego ciało jeszcze chwile wiło się i drżało po dopiero co przeżytym orgazmie, zanim przyciągnął mnie bliżej do siebie, aby się wtulić we mnie.
- Kocham cię, Jongin.
Odetchnąłem z wielką ulgą, gdy już wszystko z siebie wyrzuciłem. Chen siedział w wielkim szoku, przekartkowując kolejne czasopismo poświęcone jego idolowi z gołą klatą. Jak na te lata, Beckham nieźle się trzymał. Jongdae jednak miał jako-taki gust.
- No iii…? - splotłem razem dłonie, oczekując jakiejkolwiek reakcji, tymczasem Chen wolał robić cosplay rybki. No dobra, wiem, że opisywanie całego mojego snu, wraz z tym, jak gładko mój penis wchodził w wejście Baekhyuna, to była lekka przesada. Zwłaszcza, że staliśmy na szkolnym korytarzu. Znaczy ja stałem, Chen upatrzył sobie parapet do siedzenia. Dobra miejscówka na spuszczanie się do zdjęć Davida.
- Wiesz co… Powiedziałbym ci, że masz popierdolony umysł, ale… Skąd masz te malinki? - Wskazał palcem na moją szyję, a ja odruchowo się złapałem za to miejsce, z mocno bijącym sercem. Jakie malinki? Przecież ostatnie dwa dni spędziłem u siebie w domu, kując na wtorkowy sprawdzian z fizyki!
- Robisz sobie ze mnie jaja? - burknąłem niezadowolony, że próbuje mnie straszyć, ale gdy wręczył mi lusterko do rąk, zrobiło mi się słabo. Jezu… Jak? Czy ktoś się w nocy do mnie włamał, obrabował, a w dodatku wycałował mi szyję?!
- Ej… - Jongdae chyba wpadł na jakiś świetny pomysł, bo nagle pstryknął palcami i dziwacznie się uśmiechnął. Czyżby też pomyślał o włamywaczu? - Kiedyś lunatykowałeś.
Parsknąłem głośnym śmiechem i przewróciłem oczami.
- Owszem, kiedyś. Wyleczono mnie z tego, wiesz? Poza tym, sorry, ale lunatykując mógłbym dojść najwyżej do drzwi sąsiadki naprzeciwko. - Postawiłem kołnierze koszuli, aby zakryły znamiona na mojej szyi. Jak mnie nauczycielka od koreańskiego zobaczy, to przechrzci na miejscu. - Czy możemy już przejść do mojej genialnej tezy o tym, że dzisiejsi włamywacze lubią całować facetów po szyi?
- No wiesz Jongin, kiedyś podczas lunatykowania, przyszedłeś do mnie, a to dobre dwadzieścia minut pieszo, a następnie położyłeś się na mojej wycieraczce. - Zaśmiał się cicho, zupełnie ignorując mój pomysł. Skrzywiłem się na to wspomnienie.
- To tylko raz się zdarzyło! Poza tym pójść do klubu we śnie? Okej, ale podrywać czy przelecieć chłopaka? Halo? Puknij się w łeb. - Pokręciłem głową z niedowierzania i westchnąłem, opierając się o ścianę szkolnego holu. Musiało być jakieś wyjaśnienie, dlaczego nagle Baekhyun zaczął pojawiać się w moich snach i skąd te znamiona. Przecież wcześniej prawie nie wiedziałem o jego istnieniu. Poza tym nie interesowali mnie faceci. Właśnie, czas przeszły. Przez te senne wizje, zacząłem łapać się na tym, że z chęcią bym zrobił to z Baekhyunem (zaliczenie we śnie, to żadne zaliczenie!). Co z tego, że jest facetem, a ja wolę dziewczyny. Baekhyun to Baekhyun. Czasami miałem wrażenie, że się po prostu zakochałem. Na widok chłopaka zapierało mi dech w piersi, a serce niesamowicie szybko biło. Byun wytwarzał wokół siebie jakąś demoniczną aurę, w którą kto się nie zbliży, zostaje przyciągnięty. Zakazany owoc – co tu wiele mówić. Oby go nie musiał dzisiaj oglądać. W takim stanie, w jakim obecnie jestem, to byłby naprawdę zły moment.
I chyba wywołałem demona prosto z kociego piekła.
Baekhyun wkroczył do szkoły swoim kocim krokiem. Miałem ochotę uciec. Zwłaszcza, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miałem wrażenie, że on o czymś wie. A tym bardziej już miałem taką pewność, gdy zaczął iść w moją stronę. Czy on widzi moje malinki? Jezu, a jak to on się do mnie włamał?! Moje nogi lekko drżały, a sam myślałem, że zaraz zemdleję ze stresu. On tu podejdzie. O co chodzi? Czy on może czyta w moich myślach? Wie, że go pieprzę we snach? A może podsłuchał kiedyś naszą rozmowę z Chenem? Co jak mnie właśnie zwyzywa od pedałów?! Przecież nie jestem homoseksualny! Jongdae wyglądał na równie zestresowanego, co ja. Pewnie miał podobne myśli, w końcu nie raz nazwał Baekhyuna „dobrą dupą do rżnięcia, jak na faceta”. Jednak on nie miał się, czym stresować. To nie jemu śni się ponętny tyłek blondyna.
- Hej, Jongin. - Wyglądał na złego, ale kiedy spojrzałem na niego przestraszonym wzrokiem, jakoś złagodniał. Co więcej – położył dłoń na moim policzku, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. - Obiecałeś zostać na całą noc, jest mi trochę smutno, ale mam nadzieję, że to nie jednorazowa przygoda.
Seksownie przygryzł wargę, zsuwając kciuk na moje usta i lekko je rozchylając. Byłem dosłownie jak jakaś laleczka, bo szok od kilkudziesięciu sekund w ogóle nie chciał minąć.
- Widzimy się dzisiaj, nie? Obiecałeś! - dodał szybko, uroczo się czerwieniąc. Nim zareagowałem na te słowa, Baekhyun stanął na palcach i cmoknął mnie w usta, wciskając jakąś karteczkę w moje dłonie. - Do zobaczenia!
Byłem pewien, że teraz wyglądałem jakbym zobaczył ufo. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, zaś serce z emocji tak bolało, jakbym właśnie przeszedł podwójny zawał. Dotknąłem opuszkami palców warg, niedowierzając. Wpatrywałem się w oddalającego się Baekhyuna, który delikatnie bujał biodrami na boki, coś podśpiewując pod nosem.
Gwizd Jongdae przywrócił mnie do świata żywych.
- Więc jednak poderwałeś i przeleciałeś najbardziej zajebistego chłopaka w naszej szkole, cały czas śpiąc. Kurwa, pieprzony geniusz. Nie, ja pieprzony geniusz. Postawiłem diagnozę niczym Dr. House. Wisisz mi stówkę.
Poklepał mnie po ramieniu z uznaniem i wielkim podziwem za dokonanie takiego czynu, jak seks przez sen. Cała sytuacja dochodziła do mnie z opóźnieniem. Była tak absurdalna, ale jednak… realna.
- Nic nie rozumiem… Przecież…
- Co tu jest do rozumienia?! Jezu, Jongin, przeruchałeś najlepszą partię w naszej szkole! Spałeś! I wiesz co? Zrobiłeś mi nadzieję.
- Co? Jaką nadzieję? - parsknąłem, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- Ano, skoro ty zrobiłeś taką rzecz, to ja też muszę się nauczyć lunatykować. Mój Beckham na mnie czeka! - westchnął z rozmarzeniem, splatając razem swoje dłonie. Znów mnie wmurowało, ale tym razem z głupoty Chena. Kurwa, przecież… - David! David będzie mój! Idę poszukać sposobu na lunatykowanie! - Uśmiechnął się do siebie szeroko, zadowolony z tak cudownego pomysłu i nim zdążyłem skomentować tę głupotę, chłopak mi zwiał. Krzyczał, że musi przeszukać internet, w końcu jego ukochana nie może czekać.
Czy on wie, że Beckham ma żonę i trójkę dzieci?
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Z kim ja się przyjaźnię? Westchnąłem i zerknąłem niepewnie na karteczkę. Nic jeszcze do mnie nie docierało. Całą ta sytuacja wydawała się absurdalna. Że niby ja nagle na faceta? Na Baekhyuna? Zrobiłem to naprawdę? To przecież… Uciszyłem jednak szybko swoje myśli i wyciągnąłem komórkę. Raz się żyje. Wpisałem podany numer telefonu i zaraz napisałem krótką, ale dosadną wypowiedź, uśmiechając się do siebie.
Hej, Baekhyun, kocurku. Może dzisiaj u mnie po szkole? Tym razem nie wyjdę. :)
Chyba polubię lunatykowanie i „sny” o Baekhyunie.