A/N: No... Jak widać, to już ostatnia część. Stwierdziłam, że nie
będzie lepszego momentu na zakończenie tego "opowiadania". To miało być
lekkie, bez jakiś wielkich akcji, opowiadanie. No cóż, mam nadzieję, że
wyszło. Nie wiem, czy zabiorę się za następne kilkuczęściowe fiki, bo
niezbyt mi to wychodzi. Ale jak coś przyjdzie mi do głowy, to... Z jakim
głównym paringiem chcielibyście poczytać? Oczywiście zespół też do
wyboru ^o^
Podziękowania dla wszystkich, którzy komentują, cichych czytelników oraz Yukari i Memory, które na gg wpierały mnie, gdy to pisałam <3.
***
Otworzył
usta, ale po chwili zamknął je, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wypuścił
powietrze z cichym świstem, a gorąco ogarnęło całe jego ciało. Miał
wrażenie, że płonie.
- Nie wiem, co masz na myśli. – Wyszeptał cicho, odsuwając się od Minho na tyle, ile pozwolił jego silny uścisk.
-
Sądzę, że doskonale wiesz – Miał wrażenie, że jego serce zatrzymało się
na chwile, a następnie zaczęło bić, jakby przebył kilkunastu
kilometrowy maraton. Dłonie Minho delikatnie głaskały boki rudzielca.
- Jesteśmy przyjaciółmi, hyung…
-
Byliśmy. Do teraz. – Wyszeptał, przysuwając się do Taemina najbliżej
jak mógł. Słyszał jego nierówny oddech i szybkie bicie serca. Zmusił go
do spojrzenia na siebie, opierając czoło o jego.
Jego mały sekret już
nie był sekretem.
- M-Minho, co ty robisz? – Policzki
rudzielca jeszcze nigdy nie były tak rumiane, jak teraz. Wzrok Choi’ego
strasznie go krępował i jeszcze to, co chciał zrobić…
- Chcę
nas rozgrzać, Minnie – W jednej chwili złączył ich usta w czułym
pocałunku. Napierał na nie coraz bardziej, aż w końcu chłopak rozchylił
usta z cichym jękiem, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Niepewnie objął
go za szyję, drżąc, gdy ich usta ocierały się coraz bardziej zmysłowo o
siebie. Brunet wplótł jedną z dłoni w miedziane włosy chłopaka, drugą
przesuwając wzdłuż brzucha i klatki piersiowej. Dreszcze przelatywały
przez całe ciało młodszego, a ciche jęki i skomlenia wyrywały się z jego
ust, przerywając pocałunki Minho, gdy ten palcami pieścił jego sutki.
-
H-Hyung… To…znaczy… Ja… - stęknął, gdy usta starszego znalazły się na
jego szyi, zostawiając niezliczone mokre, czerwone ślady. Brunet położył
palec na nabrzmiałych od pocałunków wargach chłopaka.
- Cii, ja też. – Wyszeptał i wrócił do rozchylonych ust młodszego, uciszając jego kolejne jęknięcia.
***
-
Bummie, nie powinniśmy im raczej przeszkadzać. Może Minho zacznie
działać… - złapał za nadgarstek swojego chłopaka, zatrzymując blondyna
na ostatnich schodach do mieszkania Choi’ego.
- Pff,
żartujesz sobie? Po tym, jak tydzień temu powiedziałeś wszystko
Żabojadzie, nie pozwolę zostawić ich sam na sam na tyle czasu. Jeszcze
skrzywdzi MOJEGO Minna! – Dał nacisk na przedostatnie słowo i z zaciętą
miną wyrwał dłoń z uścisku Jonghyuna. Pokonał szybko kilka ostatnich
schodków i stanął przed odpowiednimi drzwiami. Chciał zapukać, jednak
Jjong ponownie go powstrzymał, łapiąc mocno za jego rękę. – Jonghyun
puść – syknął.
- Nie. Nie pozwolę, żebyś coś zepsuł. Poza tym, jak do cholery, Choi mógłby skrzywdzić Taemina?
-
NORMALNIE! Mnie też skrzywdził! Minho jest złym człowiekiem! I co z
tego, że Taemin go kocha. Okej, wspieram ich, ale na miłość Boską! Nie
zostawię na długo Minna z niewyżytym erotomanem!
- Jak to cię skrzywdził? – zamrugał szybko oczami, ignorując dalszą część wypowiedzi wściekłego blondyna.
-
A no skrzywdził! Jak byłem w przedszkolu połamał moją ulubiona kredkę.
RÓŻOWĄ! Zniszczył całe moje dzieciństwo! – Wyrwał rękę z jego uścisku i
zapukał (a raczej uderzył kilka razy pięścią) do drzwi. – Różową! –
powtórzył, gdy Jonghyun starał się nie wybuchnąć śmiechem, po tym jak
wyszedł z szoku. No czego mógł się spodziewać po „wielkich” problemach
Key?
- Bummie, robisz z igły widły. Zastanów się trochę. To była tylko kredka.
Nikt nie otworzył, więc pewnie albo Minho zignorował to, albo wyszli na spacer bądź do kina.
-
Nie mów do mnie „Bummie” w takiej chwili! Od kredek się zaczyna, Jjong.
W przedszkolu kredki, w podstawówce kij od miotły, a teraz może złamać
serce Taeminowi! – Bling starał się nie przywalić głową w ścianę.
Blondyn zabijał go swoim rozumowaniem.
Postali jeszcze chwilę w milczeniu przed drzwiami i w końcu Kibum nacisnął na klamkę.
- Otwarte. – Uśmiechnął się wrednie do Jonghyuna i zanim ten zareagował wszedł w głąb mieszkania, a Dino podążył za nim.
- Przesadzasz, Key.
-
Może trochę. – Zajrzał do salonu, ale jedynie zobaczył burdel na
kanapie, koc na podłodze z rozsypanym popcornem na nim i włączony
telewizor. – Dziwne. – Skierował się dalej i przystanął, gdy usłyszał
głośne, niemal jak krzyki, jęki młodego. Zaczerwienił się i zadrżał ze
złości. – Ja ci dam, Choi. – syknął pod nosem. Już prawie wszedł do
pokoju Minho, ale powstrzymały go mocne ramiona swojego chłopaka.
-
Nie dasz mu, tylko mi. – Zaśmiał się pod nosem. Spróbował odciągnąć
Kibuma dalej, gdy drzwi lekko się uchyliły. Zamarli w bezruchu. Przez
niezbyt dużą szparę w drzwiach mogli zobaczyć dokładnie wszystko, co
działo się na łóżku.
Taemin zabrał dłonie z pościeli, kładąc
je na umięśnionych barkach starszego chłopaka. Postękiwał z każdym
kolejnym, szybszym ruchem Minho. Był niesamowicie czerwony na twarzy, a
pot perlił się na jego skórze. Choi nie wyglądał wcale lepiej, niż
młodszy. Przepocone kosmyki włosów przyklejały się do ich twarzy. Brunet
pochylił się, łapiąc usta Taemina w kolejnym, gorącym pocałunku,
głusząc na chwilę jego odgłosy.
- Jjong… Zamknij je… - wyszeptał cicho z mocno czerwonymi policzkami, próbując odwrócić wzrok.
- A przed chwilą chciałeś tam wejść – prychnął i dodał: - Jeszcze się zorientują…
- To zrób to cicho!
-
Min-nhoo…! Mocniej! Achhh… - Krzyk rozkoszy Taemina dotarł do ich uszu,
powodując lekkie wypieki na twarzach. Chłopak wbił paznokcie w ramiona
Choi’ego, wyginając plecy w łuk i piszcząc, gdy ten prawdopodobnie
odnalazł jego czuły punkt. Pojękiwał coraz głośniej, czasem pokrzykując,
dostosowując ruchy bioder do ruchów Minho, który gorączkowo szeptał coś
do ucha kochanka. Lee zaczerwienił się jeszcze bardziej o ile to
możliwie i stęknął głucho, gdy hyung złapał w dłoń jego męskość,
pomagając mu w osiągnięciu spełnienia.
I w tym momencie Kibum
nie wytrzymał i zamknął z głośnym trzaskiem drzwi, nie bacząc na to czy
usłyszeli. Oddychał szybko. Matko, podniecił się tym! Jęknął żałośnie,
wyciągając do kuchni śmiejącego się Jonghyuna.
- Nie komentuj.
Nawet nie waż się – burknął, siadając na krześle, wachlując się gazetą,
która jeszcze przed chwilą leżała na stole. Przymknął powieki, starając
się zapomnieć i nie przywoływać scen seksu pomiędzy Minho a Taeminem. –
Boże, jak skończą, to go dorwę – syknął, obserwując Jjonga, który z
tajemniczym uśmiechem robił herbatę. Czuł się prawie, jak u siebie w
domu. – I co się szczerzysz?
- Szczerzę się, bo jesteś zły, że oni zrobili to szybciej niż my, chociaż nawet nie są razem.
Słowa
wypowiedziane przez Jonghyuna podziałały na niego, jak czerwona płachta
na byka. W jednej chwili trzepnął mocno Blinga gazetą w łeb, mrucząc
pod nosem siarczyste przekleństwa i obietnice:
„Przez dwa tygodnie nie
dostaniesz żadnego pocałunku, zobaczysz!”. Uspokoił się, gdy dostał
szklankę ze swoją ulubioną, cytrynową herbatą. Westchnął jedynie,
upijając łyk i mówiąc:
„Kara zniesiona.”.
Siedzieli tak w kuchni
niemal w idealnej ciszy, czekając na zakochaną parkę albo chociaż na
Minho. Taemin pewnie nie będzie mógł się ruszyć przez jakiś czas, więc w
sumie na niego nie liczyli.
Kibum stukał niecierpliwie palcami w
blat stołu, wpatrując się uporczywie w zegarek. Pół godziny temu
skończyli, więc może by tak „pan jestem najwspanialszym sportowcem”
ruszyłby tyłek do kuchni? Nie uwierzy, że nie słyszał tego trzasku. W
zasadzie Key z premedytacją trzasnął drzwiami od ich sypialni, aby Minho
zorientował się, że nie są sami.
- Choi! – krzyknął Kibum, gdy
tylko Minho wszedł do kuchni ubrany w spodnie dresowe i z ubrudzonym
brzuchem. – Umyłbyś się… - dodał, krzywiąc się lekko. Chłopak jakoś nie
wyglądał na zaskoczonego ich wizytą, a raczej zobaczeniem młodszego
Kim’a. Zdawało się, jakby się tego spodziewał.
- Umyję się, jak
będę chciał. Moje mieszkanie, moja kuchnia, mój brzuch, sperma mojego
kochanka. Co się stało, że mi się do domu włamujecie? – mruknął,
wyciągając z lodówki mleko bananowe dla tancerza i wodę dla siebie. –
Cieszę się, że się obsłużyliście i że Jjong cię nie przeleciał na moim
stole. – Uśmiechnął się wrednie, lustrując Kibuma, który lekko się
zaczerwienił. Jonghyun westchnął cicho i wygodniej rozsiadł się na
krześle. Rozmowy pomiędzy nimi zawsze były ciekawe i nawet nie próbował
wtrącać się za często, bo psuło to całą frajdę.
- Nie włamujemy
się. To ty nie umiesz zamknąć drzwi na klucz. Ale mam jedną sprawę. –
Wziął głęboki wdech, zaciskając mocno dłonie na gazecie. – JAKIM PRAWEM
TO ZROBIŁEŚ?! - Wyrzucił z siebie.
- Ale co zrobiłem?
- Nie udawaj debila, Choi. Przeleciałeś MOJEGO Taemina! To jeszcze dziecko!
-
Ma szesnaście lat, no nie przesadzaj. Poza tym nie jest twój. Jakoś
nigdzie nie był podpisany, a sprawdziłem wszystkie zakamarki. – Upił
kilka łyków wody i wyszczerzył się do Key. Jonghyun próbował się nie
roześmiać, widząc zdenerwowanego Key i słysząc ich rozmowę.
- Twój też bynajmniej nie jest. Jakoś podpisu nie widziałem!
-
Ależ jest. Od dzisiaj. A podpis możesz zobaczyć na szyi, biodrach,
brzuchu… Zależy, gdzie chcesz spojrzeć. – Wzruszył ramionami, siadając
na krześle przy Jjongu. – Opanuj swojego chłopaka, bo ten wzrok mnie
przeraża – wyszeptał z udawanym przerażeniem. Nawet nie zorientował się,
jak Kibum strzelił go w łeb gazetą. – Ejj!
- Nie kpij sobie ze
mnie, Choi! Masz problem, bo ja ciebie będę mieć na oku i dopilnuję,
abyś nigdy go nie skrzywdził, tak jak mnie! – wycelował w niego palcem.
- Nie rozumiem…
- Chodzi o różową kredkę – burknął cicho Jonghyun, zanurzając łyżkę w truskawkowym kisielu.
-
On był dla Taemina – westchnął. – Ile mi będzie wypominać tę kredkę? To
było ponad dziesięć lat temu. Poza tym to tylko kredka.
-
Kredka? Tylko kredka?! Od kredki się zaczyna, a później… - i zaczął swój
monolog, podczas którego Bling spokojnie dokończył kisiel, a Minho
zdążył wypić całą butelkę wody i wziąć następną. Kibum chyba nawet nie
zorientował się, że go nie słucha.
- Minho? – Usłyszał cichy
szept Taemina, który powoli wszedł do kuchni. Lekko się zarumienił się
na widok przyjaciół. Od razu bardziej naciągnął na siebie za długą
bluzkę, należącą do starszego chłopaka i uśmiechnął się nieśmiało.
Choi
wstał i przygarnął do siebie rudzielca, całując go w czubek głowy.
Wytłumaczył mu w kilku słowach, co robią tu Key i Jjong. Wręczył mu do
rąk jego mleko bananowe.
- Umma, nie mów, że znów zaczynasz – westchnął ciężko, wciskając dłuższą część rurki do kartonika. – Gadaliśmy na ten temat…
- I chyba niewystarczająco, jeśli tak od razu zrobiliście to.
-
Moja sprawa – burknął, pozwalając Choi’emu wtulać się w siebie. – Tak
samo mogę rozmawiać na temat Jjonga. – Od razu uśmiechnął się
przepraszająco do chłopaka, który jedynie kiwnął głową ze zrozumieniem. –
I nie. Jjong i Minho są niemal tacy sami pod względem zachowania –
dodał szybko, zanim Key zdążył skomentować.
- Może i tak, ale nie jestem do niego przekonany. Przecież kre – przerwali mu.
- Litości! – jęknęli wszyscy głośno.
- No dobra, dobra – burknął, zakładając dłonie na piersi. – Ale to sensowny argument.
-
Tak, tak, sensowny. – Przytaknął mu z uśmiechem, nie widząc innego
wyjścia, żeby szybko to zakończyć i móc znaleźć się znów z Choi’m w
ciepłym łóżku. Wziął duży łyk słodkiego mleka i oblizał wargi.
-
Pamiętaj, że będę mieć cię na oku! – wycelował jeszcze palcem w
starszego chłopaka, przechodząc obok nich. Jonghyun z wielką ulgą
przyjął to, że mogą stąd wyjść. Miał dosyć tego histerycznego zachowania
Kibuma. Objął blondyna w pasie, wyciągając go z mieszkania uprzednio
przepraszając i żegnając się lokatorami.
- Typowy Key. – Zaśmiał
się Taemin, widząc jak brunet zamyka drzwi na klucz, dmuchając na
zimne. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby młodszy Kim wrócił tu i zaczął od
nowa.
- Jeśli będę miał przez całe życie tak przesrane z nim, to
obiecuję, że jak skończysz szkołę, wyprowadzamy się na drugą stronę
świata, zmieniamy numery telefonów i najlepiej zróbmy operacje
plastyczne, aby nas nie odnalazł.
- Przesadzasz. Kibum nie jest tak zły. – Wyrzucił do kosza pusty kartonik po mleku.
Uwiesił się na szyi swojego już obecnego chłopaka, uśmiechając słodko.
-
Może… Nie znam go z innej strony. Kocham cię. – Ucałował lekko jego
rozchylone usta, na co ten westchnął cicho, odwzajemniając pocałunek.
- Ja ciebie też… Nawet mocniej! – Wtulił się mocno z Minho, nie pozwalając mu odsunąć się. Już nigdy więcej.
„Choi,
wpadłeś w niebezpieczne sidła, zastawione przez tego słodziaka.” –
Przeszło brunetowi przez myśl, zanim dał zaciągnąć się do sypialni przez
nieźle zmęczonego rudzielca.