Oznaczenie na całe opowiadanie!:
Tytuł: Live or Die?
Paring: TaoRis
Gatunek: supernatural, AU, angst, fluff, smut(?)
Ostrzeżenia: To co zawsze, czyli wulgaryzmy, a reszta to "patrz na gatunek".
A/N: Okej, miałam takie schizy, że musiałam to napisać. <3 Wystarczyły dwa słowa piosenki i już mam fabułę ^^". Nie wiem, ile będzie części, ale może wyjść około dziesięć. Może mniej, może więcej...JESTEM MISTRZEM TYTUŁÓW, WIEM :D No... i to jest tak jakby prolog, taki wstęp.~ Na początku Kris ma naturalne włosy z pewnych przyczyn.
Z dedykacją dla Unni - Krisus <3. Przepraszam za tamto TaoRis :c
***
Młody chłopak przechodził przez kolejne, puste, ciemne korytarze szpitala. W dłoniach trzymał grubą, otwartą książkę i co jakiś czas spoglądał na tekst, który delikatnie świecił się w ciemnościach.
Wu Yi Fan
Urodzony 6 listopada 1990r.
Rak płuc; aktualnie leczony.
Termin na 13 czerwca 2008r.
Tao westchnął cicho, zamykając księgę. Ostatnio miał tak mało roboty, że przybył aż miesiąc przed czasem. Irytowało go to, że większość zleceń przyjął Taemin, a on sam musiał się nudzić na tym dziwnym świecie.
Przystanął przed drzwiami z numerem 176 i sięgnął do klamki. Zamarł, gdy ta poruszyła się, a drzwi zostały otwarte. Z pomieszczenia wyszła przy kości kobieta, ubrana w tradycyjny strój pielęgniarki. Tao zacisnął oczy i znów poczuł to nieprzyjemne uczucie, kiedy kobieta przeniknęła przez niego. Pomachał dłonią przed twarzą i odetchnął, patrząc jak odchodzi. Tego najbardziej nienawidził – jak ludzie przechodzili przez jego ciało, a on miał wrażenie, że jego wnętrzności (których z resztą nie miał) wykręcały się w każdą stronę.
Ostrożnie zamknął za sobą drzwi, uważając, żeby nie przytrzasnąć nimi długiej, czarnej koszuli, lekko już zniszczonej przez czas. Do ciemnych, krótkich spodenek miał przyczepiony łańcuszek z przywieszkami w kształcie kościotrupów, czaszek i serc „przerwanych” na pół. Blada skóra chłopaka idealnie kontrastowała się z ubiorem.
Przesunął palcami po tytule książki, która w jednej chwili rozpłynęła się w powietrzu. Uśmiechnął się na widok Yifan’a leżącego w łóżku – i jak mu się zdawało – smacznie śpiącego. Podszedł do łóżka, przyglądając się aparaturze stojącej przy nim. Jedna z nich wydawała takie upierdliwe tykanie, że powoli rozsadzało mu głowę. Ponownie zwrócił swój wzrok na chłopaka i dotknął zimną ręką jego gorącego czoła.
- Mhm? – Brunet poruszył się niespokojnie, a jego powieki delikatnie drgnęły, aby zaraz całkiem się uchylić. – C-co ty… - wymamrotał, mrugając oczami, które po chwili przetarł dłońmi, jakby dla upewnienia. Tao jedynie roześmiał się głośno, ale śmiech nie obił się o ściany, a jedynie rozbrzmiał w głowie Fan’a, zupełnie, jakby był wytworem jego wyobraźni.
- Fajnie wyglądasz jak śpisz. Jestem Zitao, ale wolę, jak mówią do mnie Tao. – Usiadł na łóżku chłopaka, do którego wyciągnął rękę. Brunet zignorował ten gest.
- Kris, ale nie wiem, co tu robisz, o… - Rzucił jeszcze raz okiem na zegarek wiszący naprzeciw łóżka, nad drzwiami. - …tej godzinie. Jest po północy. Kto cię w ogóle wpuścił do szpitala?
- Moja słodka tajemnica. – Splótł razem palce, obserwując, jak Kris podnosi się do siadu z delikatnym grymasem bólu i włącza malutką lampkę, która stała na szafce. – Jesteś strasznie ciekawski.
- A ty irytujący. Ciekawy kontrast – prychnął, przyglądając się bardziej Zitao, którego oczy były lekko podkreślone kredką. – Ciotą jesteś? Malujesz się…
- Tak mam. – Wzruszył ramionami nie urażony jego słowami. – Zostało mi to po „wypadku”.
- Jaki wypadek sprawia, że oczy ma się pomalowane czarną kredką? – Rzucił ze sarkazmem w głosie, przeczesując dłonią zmierzwione kosmyki swoich włosów.
- Nie wypadek. Byłem pomalowany przed tym zdarzeniem.
- To czemu tego nie zmyjesz?
- Chciałbym. – Uśmiechnął się gorzko, przeszywając swoim spojrzeniem niemal na wylot Krisa, którego przebiegł dziwny dreszcz po plecach.
- To znaczy…?
- Nie musisz tego wiedzieć. Powiem ci za miesiąc.
- Czemu za miesiąc? – Uniósł pytająco brew zainteresowany słowami Zitao.
- Bo mam zamiar tyle z tobą zostać czy tego chcesz, czy nie.
- Cudownie, miesiąc z irytującym chłopakiem, który ma pomalowane oczy i jeszcze nie powie czemu, i wymyśla dziwne rzeczy. – Teatralnie wywrócił oczami. – Dobrze, wytrzymam z tobą ten miesiąc, a będzie nagroda za ten zmarnowany czas?
- Nawet nie wyobrażasz sobie jaka. – Szept Tao rozbrzmiał w jego głowie, przez co na chwilę zamknął oczy, a gdy je otworzył ciemnowłosego już nie było. Rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu, ale nie odnalazł go. Westchnął cicho i wrócił do spania, mając nadzieje, że jedynie wyobraźnia zaczęła mu szwankować przez chemioterapię.
Bardzo fajny pomysł. Liczę, że dalsza fabuła będzie ciekawa. Weny życzę. :) Na prawdę bardzo fajny pomysł
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej, więcej, więcej, mój TaoRis. ;;;''
OdpowiedzUsuńKocham Cię, kocham Cię, kocham Cię!
I dziękuję za dedykację, bardzo, bardzo! <3
I nie martw się, już nie płaczę tak bardzo, jak za tamtym razem, ale nie wolno Unnie straszyć angstowymi TaoRisami, to nie na jej biedne serce :C
ALE CHCĘ WIĘCEJ, WIĘCEJ ;__;''' <3
Nie mogę się doczekać następnej części :D tak mnie zachęcił ten prolog <3 będę wpadać i wyczekiwać. Weny także życzę!
OdpowiedzUsuńBłagam wstaw dalszą część. Wchodzę na bloga codziennie i patrzę czy napisałaś kontynuację. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie! xd ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA TO JEST SUPER!
OdpowiedzUsuńNie no nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem. Hmmm... I teraz nie mogę się doczekać co będzie dalej! Błagam o ciąg dalszy, bo oszaleję! Niby krótkie, jednak mega. Podrawiam i dużo wenyyy <3333 Zapraszam do mnie gdzie również najdziesz ten paring ^_^
http://k-pop-yaoi.blogspot.com/